Thinspiracja

Thinspiracja

piątek, 5 czerwca 2015

Nowy cel

Byłoby ok, gdyby nie cholerny filet z indyka na parze od współlokatora. On nawet mi nie smakował...

Motywować będę się tym, że nie jedząc dostanę anemii i wielu niedoborów. Będę chora, a ja lubię być chora bo kiedyś W OGÓLE nie chorowałam. Któregoś razu zachorowałam u babci... na przeziębienie. Pamiętam, że smarkałam w papier toaletowy i co godzinę przynosiłam pełną reklamówkę tego. I ta chęć kichnięcia. To może wydawać się dziwne, ale to dla mnie nowe doświadczenie. Od tamtego czasu, czasami na to choruję. Lecz na nic innego. Nie wiem jak to jest mieć gorączkę... Zjadłam 3 dość duże surowe ziemniaki, przy czym tego samego dnia zjadłam waciki. Nic mi nie było.

Jedynymi chorobami jakie doświadczyłam to właśnie przeziębienie i kiedyś do żołądka przykleiła mi się skórka od pomidora. Grr...

Lubię być chora. Dziwne, ale lubię!
Tylko wymiotowanie to wytwór szatana.

Jak mój brat kosił trawę to na szybko wbiłam do niego do pokoju i zważyłam się. W ubraniu 52,1 kg.
Nie wiem co o tym myśleć.

Jadę jutro do kina. Będę tylko piła cole light, czy tam zero. Duży popcorn ma ok. 1000 kcal, a mamy potem jeszcze iść na obiad. Wiadomo jakie dają porcje i jaką mają kaloryczność. Niewinna sałatka piccante z KFC ma 318 kcal, a mimo to gdy muszę to wybieram ją. Ona jest najbardziej kalorycza ze wszystkich. Według tabeli od kfc, salatka piccolo bez sosu ma 12 kcal..Ale to tylko sałata, zielony ogórek i pomidor. Wybiorę coś o średniej kaloryczności, czyli Brazer - 141 kcal. Nie jest nudna bo ma kurczaka.

Siedzę dzisiaj przy oknie i słucham muzyki. To jeden z tych dni, gdy nie mogę zasnąć. To pewnie dlatego bo.. Ja o tym wiem i mi to wisi, ale gdy mówi mi to mama, to widać, że chce mieć inną córkę.
Moja mama jak miała 15 lat, miała 1 chłopaka. Ja nie wychodzę z domu to... ehh.. moja mama chce inną córkę, nie taką co siedzi w domu, nie przeżywa przygód. Nie ma chłopaka, różnych odpałów z przyjaciółkami.
CHCIAŁABYM ZNIKNĄĆ JEJ SPRZED OCZU ŻEBY NIE MUSIAŁA SIĘ MNIE WSTYDZIĆ!
Ale nie potrafię...

Dzień 23

2 małe placki po wegiersku - 286 kcal
Mrożony mus z truskawek (lód) - 67 kcal
Filet z indyka na parze -  216 kcal

Razem: 569 kcal

Życzę, żebyście pzynajmniej wy nie zepsuli sobie życia.

czwartek, 4 czerwca 2015

Obżarstwo

Jeżeli zjem śniadanie lub poddam się kolacji to znaczy, że już nie jestem na diecie i ten dzień się nie liczy. Czyli zawaliłam.

Rano mama przyniosła mi kanapkę z białego chleba z szynką z galaretką i warzywami oraz pomidory i szczypiorek. Zjadłam pomidory i szczypiorek. Potem wzięłam 5 łyżeczek jogurtu naturalnego i zamieszałam z tym ochydnym masłem orzechowym.  Było niezłe, ale ten jogurt..kalorie!!! A do południa nie powinnam jeść NIC.
Na obiad wspólnie z mamą zrobiłyśmy placki po wegiersku. Gulasz był z indyka. Tutaj nic nie mogłam zrobić, musiałam zjeść. Mama podzieliła się ze mną 4 toffifee. Jedno odrzuciłam jej do pokoju. Dosłownie. Nic potem miałam nie jeść, ale mama na kolacje przyniosła mi kanapkę też z białego chleba, z masłem, turkiem (ser) i szczypiorkiem. Do tego ogórek zielony. Wszystko zjadłam...
Jak się kładę to kości biodrowe mniej wystają. Obiecuje wam, że jutro się ograniczę.

Dzień 22

5 łyżeczek jogurtu naturalnego" Danon" - 51 kcal
3 małe placki po wegiersku - 366 kcal
3 "Toffifee" - 123 kcal
Kanapka z dodatkami -  254 kcal

Razem: 794 kcal

Pomidor i szczypiorek doliczony do kanapki.

Zła jestem na siebie!

środa, 3 czerwca 2015

:(

Wiem, że waga może się wahać, ale popadam chyba w paranoje bo ostatnio nie przytyłam zadnego dag.

Waga nie spadła, a powiększyła się. Wczoraj było 52,1, a dziś 52,3. Białko mi chyba nie służy. Postaram się go unikać jak tylko mogę. Dzisiaj dostałam kuszącego kotleta drobiowego na pół talerza skąpanego w tłuszczu. A ile ma kalorii! Nie tknęłam nawet bo wam obiecałam, a gdyby nie to pewnie bym go zjadła i znowu przytyła.

Podoba mi się to, że jak leżę to trochę bardziej wystają mi kości biodrowe. To może być spowodowane utratą wody, albo mięśni.

Jednak gdy patrzę w lustro to nie zmieniło się nic. Nic. Już nie mam siły się denerwować. Nie będę miała sposobności żeby się jutro zważyć, więc nie dowiem się czy waga choć trochę spadła. Dowiem się w piątek, chyba, że mój brat non stop będzie w domu, to dopiero w poniedziałek.

Odebrałam paczkę. Zdziwiło mnie, że po tym jak wcześniej kurier nie zastał mnie w domu to nie zostawił awizo. Dziś też przy odbiorze nie musiałam niczego podpisywać.
Masło orzechowe to galaretka, a nie krem (taką ma konsystencje) i ni cholery nie smakuje jak masło orzechowe, mało w nim słodyczy.
Krem czekoladowy niewiele się różni. Jedynie jest trochę słodszy. Tak szczerze to on smakuje mi bardziej, a mam go mniej. Cóż.

Słodzika wzięłam zdecydowanie za dużo. Wydaje mi się, że teraz będę go zużywać na siłę. Ma też węglowodany, a nie same kalorie się liczą. Jest on o połowę mniej słodki od cukru. Jak chciałam posłodzić herbatę, to 2 łyżeczki były jak 1.

Poza tym ta zielona herbata to mała saszetka i szkoda mi ją zużyć xd

Zakup słaby, jutro powiem wam dokładnie jak smakuje bo dzisiaj spróbowałam tylko po kropelce z zakrętki.

Wyślę wam jutro (być może) zdjęcie konsystencji tego "masła".

Dzień 21

Razem: 0 kcal

wtorek, 2 czerwca 2015

Mam wrażenie, że się pogarsza

Z dnia na dzień jem coraz więcej kalorii. Nie potrafię się powstrzymać przed zjedzeniem czegoś. Dzisiaj miała być głodówka, ale po co skoro są wymówki?
1. Dawniej waga nie spadała tak szybko i wiedziałam, że muszę jeść tych kalorii jak najmniej. Teraz mimo wczorajszego ragaello (gównello) schudłam. Wczoraj jak się ważyłam było 52,6. Dzisiaj 52,1. A ważyłam się w obu przypadkach tak samo. Ok. 15 bez jedzenia od zeszłego dnia.
2. Dzisiaj na obiad mama przywiozła gyrosa. To przecież białko, od białka nie przytyjesz. Oglądałam kiedyś coś, gdzie koleś mówił o eksperymencie. 3 osoby przez jakiś czas jadły ponad zpotrzebowanie energetyczne. 1 tłuszcze, 2 węglowodany, 3 białko. Wszyscy poza białkiem przytyli.
Dzisiaj mówię sobie, jutro głodówka. Chciałabym wam obiecać, ale boję się bo jutro będzie masło orzechowe. Dzisiaj nie odebrałam, więc umówiłam się na jutro w okolicach 14.
Obiecuję.
Słucham teraz piosenek o anie itd.
Mam straszne wyrzuty sumienia. One mają tygodniowe głodówki i jedzą od czasu do czasu żeby nie umrzeć. Traktują to jako surowiec do przeżycia. A ja?!
Żyje by jeść.
Jedzą by żyć.
To się musi zmienić.
Obiecuję. Jutro głodówka.
Tak w ogóle z konlursu mam 3+
Pani krytykowała, że jak się nie znam to mam nie pisać. Moja praca zakończyła się tym, że chłopak zabił się talerzem w szpitalu psychiatrycznym. Zapewne chodziło jej o to, że w takich szpitalach talerze są papierowe. Ja oczywiście czytałam książkę (coś ala reportaż), gdzie opisywali, że opiekunowie są w ogóle ekhem.. do dupy. Zaniedbują i czepiają się o każdy szczegół. Tam zdarzyło się tak, że pewnego razu z niewiadomych przyczyn były zwykłe talerze (nie papierowe).
Dzień 20
150 g Nuggetsów - 291 kcal
120 g sosu czosnkowego - 121 kcal
Surówka z białej kapusty - 67 kcal
Surówka z marchewki - 28 kcal
Razem: 507 kcal

sobota, 30 maja 2015

Oby tak dalej

Siema. Dzień minął nieźle. Najprawdopodobniej dlatego, że spędziłam go zupełnie sama. Obejrzałam sobie film; "Ocalić życie". Przepięęęęękny.
Wieczorem przed kąpielą zważyłam się: 52.0 kg. Hihi. Kąpałam się przy zgaszonym świetle i świeczkach. Cieszyłam się wyłącznie swoim towarzystwem. Zrobiłam piling nóg (problemy ze skórą). Ogólnie zadbałam o siebie.
Za bardzo nie ma co się rozpisywać. Nie ćwiczyłam dzisiaj, miałam przed snem zrobić brzuszki, ale kolega brata przyszedł do nas do domu i siedzą w salonie i się wstydzę. I tak najgorsze mam za sobą.
Po kąpieli nałożyłam sobie maskę na włosy i maseczkę oczyszczającą na ryj. W skrócie: nie wyglądałam przyjemnie. Oni siedzieli w salonie, więc bałam się wyjść i to później spłukać, ale wyszli na chwilę do kuchni. Wracając  z powrotem, nie napotkałam ich :D

Nie wiedziałam, że piszę się z powrotem. A ja taka co błędów nie robi.

Naprawdę polecam ten film. No ludzie, cudowny. Jak główny bohater był w pewnej sytuacji, nie wiedziałam jak on się z tego wywinie. Ja bym się zabiła. A jednak.. Sami zobaczycie.

Dzień 17

Razem: 0 kcal


Jestem z siebie dumna <3

Święta prawda. Dlatego się nie opłaca: 

Thinspiracje: 



O jeju, jakie nogi!


Cytaty o odchudzaniu - motywacja





Wierzę w siebie. Dam radę. To jest sama przyjemność, gdy wiesz, że nie ważysz 55 kg, tylko 52. Choćby zeszła mi sama woda. 

Życzę wszystkim silnej woli. 





piątek, 29 maja 2015

Dobry dzień

Dobry dzień, dobry dzień, ale nadal jest ze mną lęk, że to bez sensu.
W szkole nudziło mi się i błądzilam po internecie. Natrafiłam na pytanie czy dieta 1000 kcal jest dobra dla 13-latki. Oczywiście wszyscy na nie, typowe gadanie, aż tu nagle (pozwolę sobie zacytować):
" E tam, wiem, że będzie zaraz jakiś minus w moją stronę ;o ale mam to w dupie.
Dla mnie to jest to dużo, wiem, że potrzeba jeść 2000 kcal ale ja ogólnie jadłam 1000 na dzień i teraz jestem od 3 tygodni czy tam już miesiąc, nie wiem na diecie "do 600 kcal" czyli nie jem więcej niż 600 kcal dziennie, przeważnie jem ok 200-300 i się tym najadam. Zanim waga zacznie spadać, trochę minie ponieważ organizm pozbywa się wody itd a na końcu tłuszczu ;./. Ale jak już waga zacznie spadać to spada szyyybko, ja chudnę 1 kg co 2 dni ale musiałam poczekać 2,5 tygodnia czy tam 3 tygodnie zanim to nastąpi więc musiałabyś też przez jakiś czas czekać i się nie zrażaj po tygodniu, że czemu nie chudnie bo schudniesz..."

Motywacja.
Poza tym patrzyłam po necie na niskokaloryczne słodycze. Za dużo z tym zabawy, a kalorie i tak są. Wpisałam w wyszukiwarkę: "słodycze 0 kcal". Hihi, a tu taka strona z produktami gdzie prawie nie ma kcal, albo jest 0! Nie mogłam się napatrzeć. Przejżałam wszystko. Oczywiście nie mogłam się powstrzymać przed zamówieniem gdy zobaczyłam masło orzechowe brak kalorii. Wyobrażacie to sobie?! Haha, kocham to. Póki jest hajs, trza korzystać bo długo tak nie będzie...inna sprawa.
Zgadnijcie ile tego wzięłam.

5x masło orzechowe
2x krem czekoladowo-orzechowy
1x herbata z dużą dawką teiny (0 kalorii oczywiście)
2 x słodzik (5 kcal na 100 g, a 1 opakowanie ma 0,5 kg)

Oj dużo, dużo.
Cena wraz z wysyłką: 187, 80 zł

Powinno przyjść w okolicach 24 h.

Mam lekkie wyrzuty sumienia, a zarazem ogarnęła mnie ekscytacja.

Prez prawie cały weekend nie będzie rodziców, więc mam nadzieję, że się nie dowiedzą.  A mój brat, jak się dowie, że przyszła do mnie paczka to chyba zrozumie, że wzięłam 1 słoik na spróbowanie.
Hahahahahaahah.

Ćwiczę totalnie randomowo. Włączam Chodziaka: Skalpel czy coś w tym stylu, robię rozgrzewkę, trochę jej ćwiczeń i potem jakieś wyzwania. Następnie ABS 4 min dla kobiet i różne ćwiczenia z fitappy. Dziękuję dobranoc.

Na głodzie (nie takim dużym jak przy wcześniejszych ważeniach): 52.6

W centymetrze brak różnicy. Zeszła mi woda.

Dzień. 16

1 smażona kostka filetu z mintaja - 129 kcal
Łyżka masła orzechowego - 139 kcal
Średnia miska truskawek - 84 kcal

Razem: 352 kcal

Co do masła, wywaliłam to masło. Trochę rano wywaliłam na wypadek i podjadłam przy okazji i tak samo po szkole, ale tym razem cały już poszedł i nic nie ma. Poza nutellą (nadal zamkniętą).

JESTEŚCIE SUPER MOTYWAJĄ!
(Kim są ci" jesteście"? haha)

Dobranoc.

czwartek, 28 maja 2015

Niechęć i brak efektów

Kocham jeść, nienawidzę jedzenia. Staram się, nie ma efektów. Zerooooooo efektów. Zero!

Ćwiczyłam dzisiaj różne rzeczy. Chodziak z gwiazdami, ABS 4 minuty, fitappy ramiona, ramiona plecy i na wewnętrzną stronę ud. Wszystko po trochu.

Obwód tyłka: 94 cm, czyli rozmiar 36
Obwód brzucha: 82 cm, czyli rozmiar 44!

Czy ktoś mi to do cholery wyjaśni?!

Dzisiaj czytałam kawałek prezentacji na lekcji przed obcą klasą. Na 2 lekcji wf. A nie wiem czemu byłam zdyszana. Kłuło mnie w płucach, metaliczny posmak, zatkane uszy i sklejone gardło. Czytałam bardzo dziwnie bo miałam zniekształcony głos. Wszyscy teraz myślą, że to przez stres! Jestem wściekła! Nigdy jeszcze aż tak nie zareagowałam na stres. Mój głos był naprawdę dziwny. Dlaczego akurat wtedy, no kurdeee no! Nie wyrobię. Jestem na maksa wściekła. Całe dnie chodzę zmęczona. Nie mogę medytować bo natychmiast usypiam. Nie jem a tyję. Ćwiczę (niewiele, ale jednak) i tyję. Nienawidzę siebię, powinnam żyć z sobą w zgodzie. Kurwaaaaaaaa. Dlaczego w ogóle nie ma efektów odchudzania. Nic, żadnych nullll, a to 15 dzień. 2 tygodnie!
I ten popieprzony słownik w telefonie.

Dzień 15

Surówka z białej kapusty - 67 kcal
2 smażone kostki filetu z mintaja - 258 kcal
Miska truskawek - 42 kcal

Razem: 367 kcal

Aha i podsłuchałam, że ta dziewczyna co waży 40 kg jest bulimiczką.

Ona gada z inną dziewczyną z mojej klasy o niej:
"Nie, już nie, szkoda sobie psuć zęby"
Inna: "I marnowanie pieniędzy".
Nie wierzę jej, że przestała.

Też chcę.
Ja nie umiem wymiotować. Nienawidzę wymiotować.

Jak bulimiczmi to robią?

środa, 27 maja 2015

Obietnica to obietnica

Piszę to drugi raz bo skasowała mi się treść tego posta.
W skrócie:
W dzień dziecka jest wycieczka klasowa (spacer). Nie idzie żadna koleżanka, z którą nie boję się rozmawiać. Rozmawiałam z rodzicami, ale nie pozwalają mi nie iść bo całe dnie siedzę w domu. Pozostają wagary. Nie chcę wiedzieć co bym czuła idąc tyle czasu sama. Z byłą przyjaciółką w grupie, bawiącą się z innymi. Wstyd. Wstyyydddd.

W szkole mamy zajęcia gdzie gotujemy. Dzisiaj miałam robić zapiekaniki z koleżankami. Nie było normalnych zajęć. Zmarnowałam tylko hajs na bagietki (w domu są bułki i chleb). Na dodatek zostało mi masło orzechowe z babeczek. To połączenie. No i nutella mojego brata. Jednak póki nie jest otwarta to nie ruszam.

Ćwiczyłam tylko 10 minut z Ekstra figurą (45 min) Ewy Chodakowskiej.

Obiecałam. Ale jutro...to masło orzechowe. Yhhyym, ciężko będzie.

Moi rodzice jadą na wesele i chcą zostawić mnie i brata z babcią. Tą babcią, która non stop gada. Jak ostatnio u nas była to myślałam, że... nie wiem,  nie wyrobię. Weszła do mojego pokoju i nawijała z 5 godzin.
Próbuję namówić mamę, żeby zostawiła nas samych. Ja mam 14, za kilka miesięcy 15 lat, a mój brat chodzi już do technikum. To tylko niecałe 2 dni.

Pisałam dzisiaj 2 etap konkursu przyrodniczego. Boję się, że będę ostatnia. Były zadania otwarte...

Dzień 14

Razem: 0 kcal

wtorek, 26 maja 2015

Dlaczego jestem tak zmęczona?

Jestem non stop wyczerpana. 3 razy z rzędu usnęłam podczas medytacji. Od rana do wieczora jestem wyczerpana. Dzisiaj medytowałam wcześniej bo zwykle robiłam to wieczorem. Myślałam, że to coś da. Usunęłam.

Ćwiczyłam dzisiaj z Ewą Chodakowską cały Skalpel.

Dzień 13

2 babeczki
Podjadanie - 23 kcal
Sałatka z gyrosa - 764 kcal
Truskawki z twarogiem i cukrem - 172 kcal

Razem: 1259 kcal

Jutro głodówka na 100000 %. Obiecuję.

Idę spać.
Co powoduje to zmęczenie?

poniedziałek, 25 maja 2015

Wyrwany kawałek serca

Za wczoraj:
Nie napisałam nic bo było spotkanie rodzinne. Ojciec i dziadek się upili. Wróciliśmy po 22 bo nie dało się ojca wyciągnąć. Obżarłam się wczoraj jak to na spotkaniu rodzinnym. I tak mogło być gorzej. Nie ćwiczyłam bo czasu brak. Po powrocie umyłam głowę i bardziej zależało mi na medytacji. Medytuję bez mantry, wolę skupiać się na swoim oddechu. Wczoraj usunęłam. Było to dla mnie nowe doświadczenie, no bo..spać na siedząco.. :)
Wczoraj jak ojciec był uchlany powiedział, że mnie nienawidzi. I jeszcze, że nas nienawidzi (ja i brat) oraz jak byliśmy w aucie (czyli + mama).
Wiedziałam, że mam ojca, choć go nienawidziłam to go miałam. Teraz wzięłam serce w garść i wyrwałam kawałek. To moja decyzja. Nie chce mieć takiej osoby w rodzinie.
Dlatego jakiś czas temu postanowiłam być abstynentką. Nie piję alkoholu. W ogóle! Już nigdy. Zobaczymy jak to będzie. Same 18 urodziny. Nie chcę pić i nie chce uchodzić za jeszcze większego dziwaka. Mamy czas...

Dzień 11

2 ziemniaki - 130 kcal
Kotlet schabowy - 577 kcal
Młoda kapusta zasmażana - 189 kcal
Chips czekoladowy z orzechami - 32 kcal
Ciasto z kremem i kajmakiem - 430 kcal
Serek" Danio" truskawkowy -  156 kcal

Razem: 1514 kcal      

Za dzisiaj:

Robiłam po szkole babecki na Dzień Mamy. Zwykły przepis z 3 łyżeczkami masła orzechowego. Do tego kilka kawałków Snicersa (pokrojone). Brat mi podpowiedział dać jeszce po kawałku na wierzch. Wyszło ok, tylko czemu zawsze jest takie mokre w środku i wygląda na surowe?
Głupio mi jej to dawać bo mamy jeszcze trochę ciast ze spotkania rodzinnego. Mam 15 babeczek. Niby nie tak dużo. Chciałam jej upiec tyko kilka na śniadanie, ale cóż...
Dajemy jej to jutro rano + do tego słodycze od brata.

Dzisiaj znowu usunęłam podczas medytacji. Nie wiem czy jak tak się dzieje, to czy te medytacje mają w ogóle sens. Hym, to w sumie jak zwykły sen.

Podczas robienia babeczek oblizywałam łyżkę i miskę. Musiałam zjeść trochę surowego ciasta bo było go za dużo. Do tego Snickers.. I musiałam sprawdzić czy to jest jadalne. Miała być głodówka. Grr.. zobaczymy czy juto wyjdzie.

Dzień 12

Surowe ciasto z babeczek - 95 kcal
Półtorej babeczki -  83 kcal
Kawałek "Snicersa" - 130 kcal

Razem: 308 kcal

PS. Książka: Dan Brown - Demony i Anioły
Jest o iluminatach. Jest świetna! Czasami naprawdę rozbawia, uświadamia i ma bardzo mądre.. hmm.. przekazy?

Ps. Nie stawiajcie mi pomnika,
wystarczy zwykły znicz bez krzyża i chodnika.
Kwiaty? Po co? Nie zabrzmi to radośnie,
co byś na mnie nie posadził, nic dobrego nie wyrośnie.

sobota, 23 maja 2015

Oby to nie był błąd

Nie jest dzisiaj najlepiej, ale... zobaczycie.
Od wczoraj postanowiłam codziennie ćwiczyć. 2/2 dni już mam za sobą. Jak dopracuję plan ćwiczeń to wam go kiedyś wyśle.

Co do tych aur... Robiłam to ćwiczenie z książką. Non stop widzę tylko poświatę o tym samym kolorze co od palców. Nie wiemm. Zacznę od medytacji, znaczy bardzej na skupieniu się. Jestem nieco rozbiegana w myślach. Medytowałam dzisiaj tylko 10 minut. Nie mogłam się skupić bo dzieci za oknem darły ryjki i co chwilę mnie coś swędziało i musiałam przęknąć ślinę... Trzeba poćwiczyć to i jeszcze oddychanie.

Przez to wszystko nie miałam czasu na czytanie. Źle się z tym czuję.

Dzień 10 :(

Pół bułki kajzerki z szynką rzodkiewką, pomidorem i szczypiorkiem - 108 kcal
Marchewka - 12 kcal
2 jajka sadzone - 254 kcal
Młoda kapusta zasmażana - 189 kcal
Młode ziemniaki ugotowane - 130 kcal
Kruszonka (surowa bo robiłam ciasto) - 223 kcal
Miska prażonych jabłek - 221 kcal

Razem: 1137 kcal

Rozpusta, ale mam nadzieję, że to co  dzisiaj robiłam spaliło troche kalorii.
Ćwiczenia, sprzątanie pokoju, w tym odkurzanie i mycie podłogi, mycie blatów w kuchni, pieczenie ciasta (szarlotka), zakupy w biedronce (pieszo), wieszanie i ściąganie prania oraz farbowanie mamie włosów.
Nie ma to jak sobota.

piątek, 22 maja 2015

Nic z tego...

To "odchudzanie" nie przynosi efektów. Zastanawiam się nawet nad dietą: Intermittent fasting, ale boję się, że to za dużo kalorii.
Wczoraj ćwiczyłam, a miałam zakwasy tylko w ramionach. Whhy? Dzisiaj też coś tam zrobiłam.

Dzisiaj rozpoczęłam naukę widzenia aur. Nie miałam zbytnio czasu, więc wykonałam tylko ćwiczenie z palcami wskazującymi. Widziałam poświatę lekko zieloną. Nie wiem dlaczego. Może przez to, że dłonie trzymałam nad żółtą ścianą. Mówię wam to widzenie nici idącej od palców jest niezwykłe ekscytujące. Spodziewałam się raczej takiej cieniutkiej nici, a tu taka grupa na połowę palców xd
Jutro zrobię ćwiczenie z książka itd.
Polecam poczytać na ten temat jak i o tej diecie, o której wcześniej wspomniałam.

Dzień 9

Zupa gulaszowa - 303 kcal
Plaster szynki drobiowej -  18 kcal

Razem: 321 kcal

Jeszcze walczę, ale nie wiem jak długo bo efektów brak. W lustrze nie ma różnicy, czyli zrzucone kilogramy to była woda. Wkurza mnie to, że po jedzeniu mam strasznie wzdęty brzuch. Na wakacjach jak będę nad morzem będę musiała jakoś wymigiwać się od śniadań bo na plażę zwykle chodzimy przed południem.

czwartek, 21 maja 2015

Śmierć

Śmierć. Śmierć. Śmierć. Śmierć. Śmierć. Śmierć. Śmierć. Śmierć. Śmierć. Chcę umrzeć. Nie mam siły o tym mówić. Jestem inna, jestem wariatką, psychopatką, jestem nienormalna. Nie mam siły mówić dlaczego chcę.

Już wcześniej próbowałam. To było żałosne. Poszłam w pewne miejsce byleby nie być w domu. Połknęłam 80 tabletek. Wiedziałam, że to stanowczo za mało, ale dzień wcześniej byłam cholernie zdeterminowana. Mama wozi mnie do szkoły. Powiedziałam, że mam projekt z samego rana i, że pójdę na nogach, ale ona mnie zawiozła. Pod szkołą zaczekałam aż odjedzie i zawróciłam. Nic się nie działo po wzięciu, więc wróciłam. Lekko się bałam, że będzie bolało. Przyznałam się przyjaciółce. Następnego dnia miałam straszne mdłości i tak przez kolejny dzień.
Drugi raz. Tak samo zwiałam spod szkoły, tylko bez tekstu o projekcie. Postanowiłam, że zrobię to w domu. Wiedziałam, że mi się nie uda, a mimo wszystko kilkanaście dni wcześciej miałam całą szkołę w dupie. Śmiałam się, że będą cierpieć. Ohhhh jak ja chce nie żyć, nie być, nie czuć. Błaaagam. W domu po tym jak mama wyjechała wzięłam żyletki z maszynek, które wyjęłam dzień wcześniej. Śmierć. Chciałam podciąć sobie żyły i tętnicę i wszystko. Ostatecznie zrobiłam kilka marnych kresek i teraz muszę blizny ukrywać. Nie zapomnę jednego widoku. Jedno z pocięć było dość głębokie. Długo nie zachodziło krwią. W środku były takie małe żyłki. Fioletowe, niebieskie, zielone. To mogły być nerwy. Ja zamiast przeciąć którąś z nich otrząsałam się z teg widoku. Zaszło krwią i już tego nie zrobiłam.

Nazywam te próby: próbami osobistymi. Tylko ja o nich wiem. Tylko ja wiem, że 2 latek zrobiłby sobie większą krzywdę.

Chciałabym skoczyć z wysokości. Ale skąd? U mnie w mieście nic nie ma, a nie zapytam o wejście do bloku któregoś z mieszkańców. Musiałbym pojechać do większego miasta. Nie odważę się pojechać autobusem.

Marzę o śmierci. Pragnę tego jak nic. Chcę. Tego nie da się wyrazić słowami. Potrzebuję tego. Błagam, nie wiem co zrobić. Chcę umrzeć.

Dzisiaj znowu się obżarłam. Czułam kamienie w żołądku. Wyrzuty sumienia. Wieczorem zrobiłam jakieś tam bidne ćwiczenia. Brzuch wzdęty, większy, jakbym wróciła do punktu wyjścia. Bo wróciłam.

Dzień 8

Zupa gulaszowa - 424 kcal

Razem: 424 kcal

Nie wiem co mam robić. Wszystko mnie przerasta. WSZYTSKO!

środa, 20 maja 2015

Boję się, że spadam

Dzisiaj krótko. Trochę zawaliłam. W szkole zjadłam mandarynkę i po szkole też chciałam coś zjeść. Nie miałam na nic pomysłu, a jak już coś chciałam to było bardzo kaloryczne. Nie zjadlam nic. Jednak zadzwoniła mama bo nie zrobiła nam obiadu. Zapytała się czy chcę placki ziemniaczane czy sałatkę z gyrosa. Wybrałam sałatkę. Heloou, to sałatka, mało kalorii. Błąd. Przywiozła mi wielką miskę, 2 kilo mięsa i do tego sos czosnkowo-majonezowy. Zdjęłam nadmiar sosu, a resztę zjadłam. Całą wielką miskę! Czułam się strasznie ociężała. Mam wyrzuty sumienia. Placki bardzIej się opłacały. Specjalnie z nich zrezygnowałam,  ale jak tak teraz patrzę to wyszłoby mniej kalorii. AAAAAAAAAA! Nie płacz nad rozlanym mlekiem.

Jutro cała moja klasa ma konkurs literacki. Podają kilka tematów, mamy jakiś wybrać i napisać opowiadanie. Nie chcę, ale niestety jest też na ocenę. W tamtym roku się totalnie zbłaźniłam. Napisałam o dziewczynie, która szuka leku na raka, ale ostateczne jej nie wyszło. Hmm..fascynujące. Może to dlatego, że zbytnio się przeceniałam. Nieźle szły mi prace pisemne i chciałam na konkursie udowodnić, że to jest mój taki talent i jestem wyjątkowa. Cały dzień zamartwiałam się jak mi pójdzie. Pomodliłam się nawet o wenę czy tam, żebym ładnie napisała. Teraz postaram się przyjąć to ze spokojem. Mam to gdzieś.

Dzień 7

Mandarynka - 27 kcal
Sałatka z gyrosa -  456 kcal

Razem: 483 kcal

wtorek, 19 maja 2015

Nieskończona walka

Uhuhuhu. Strasznie się dzisiaj czułam. Możliwe, że dlatego bo musiałam wyjść do ludzi. Miałam dzisiaj prezentację z koleżanką na muzyce. Nie było tragedii, ale niestety jestem świadoma, że z nerwów sepleniłam. Czytam na jednym dechu, a potem sama się sobie dziwię, że robię przerwy, żeby przełknąć ślinę i zaczerpnąć powietrza. To był dobry moment na przełamywanie wstydu. Po szkole byłam w biedronce, a potem w jeszcze innym sklepie bo tam nie było wszystkiego, albo tylko nie widziałam. Cóż, Ola woli zapierniczać do innego sklepu zamiast zapytać. Przynajmniej spaliłam dodatkowe kalorie.

Przyszła dzisiaj paczka z Avonu. Korektory jak kolektory, podkład nie jest w butelce tylko w takim okrągłym opakowaniu. Jutro kupię gąbeczke do nakładania. Krem do rąk pachnie jak budyń waniliowy, a balsam prawie w ogóle nie ma zapachu. Ogółem mogło być lepiej bo podkład szybko mi się skończy.. :(

Co do mojego samopoczucia. Byłam dzisiaj strasznie senna! Kręciło mi się w głowie. Wcześniej zrobiłam identyczną głodówkę, a czułam się conajmniej 3 razy lepiej. Po prostu normalnie. A tu.. Nie pobrudziłam miski i nie wywaliłam obiadu bo nie miałam czasu. Więc po powrocie mama mi go zagrzała i przyniosła do pokoju bo ja się uczyłam. Wywaliłam mięso i kaszę, ale surówek nie. Sama nie wiem czemu. Byłam wyczerpana, więc je zjadłam. Miałam mieć 2-dniową głodówkę, ale nie wypaliło. Bywa :)

Na lekcji w szkole błądziłam po internecie. Na zapytaju włączyłam kategorię: zjawiska paranormalne. Ktoś pytał o tulpę. Ktoś inny odpowiedział, że dajmon jest łatwiejszy jak na początek. Spróbowałam. Wymyśliłam geparda. Płeć męska. Trudno jest bo nie wiem czy to On mi mówi czy to ja sama do siebie. Myślałam: Hmm.. ciekawe jakie będzie miał imię? Usłyszałam w głowie Leopard. Leonard? - powtórzyłam w myślach. I znowu Leopard. Śmieszne. Brzmi trochę podobnie do geparda. LeoPARD. Nie wiem czy to ja sobie tego nie wymyśliłam.

Dzień 6

Mizeria - 87 kcal
Surówka z rzodkiewek - 37 kcal
Pomarańcza - 106 kcal

Razem: 230 kcal

Nie wiedziałam, że pomarańcza ma aż tyle kalorii!

Wstydzą się bycia sobą, stąd na ich twarzach maska,
wstydzą się prawdy, dlatego sięgają po kłamstwa.
Naturalna sprawa, nie obce mi nic co ludzkie,
jedni wstydzą się Ciebie, inni odbicia w lustrze.
Wstydzą się powiedzieć kim są, wstydzą się nazwisk,
niektórzy wstydzą ojca się, niektórzy matki.
Pożyczać kasy się wstydzą, to wciąż siedzi w nich,
przewidywani wszyscy, stąd ten cały ich wstyd i,
wstydzą się uczuć, wyzwań, przecież wiesz,
tych gęstych jak deszcz też wstydzą się łez...

poniedziałek, 18 maja 2015

Nadzieja

W ciągu 4 dni, w tym jeden bez jedzenia schudłam ok. 2 kg. Jeżeli dalej tak pójdzie to w 32 dni powinnam zrzucić 8 kg i zejść do 45 kg. Ta waga jakoś przejdzie, żeby w miarę ok wyglądać w stroju kąpielowym. Obawiam się jednak, że to tylko woda bo zaczęłam chudnąć w czwartek gdy dostałam okres. Może po prostu przed okresem głupi organizm zatrzymał wodę.. :( Mam nadzieję, że nie, że ja naprawdę chuudnę. W tamtym roku schudłam do 47 kg. Wciąż miałam wielgachne uda i zadek. Ale jak się napięłam to było akceptowalne. Póki co wyznaczyłam sobie za cel 50 kg.
Pewna dziewczyna z mojej klasy do niedawna z wyglądu pod względem wagi była do mnie podobna. Zauważyłam, że schudła. Teraz dziewczyny skarżą się na to ile ważą. Nawet taka jedna,  totalnie wychudzona! xd Rozumiem, ja też pewnie bym narzekała. Ciągle narzekam. Jestem niezłą obserwatorką, więc podsłuchałam też, że stroni od slodyczy. Jednak je inne rzeczy. Naprzykład taką bułkę. Robi też duże przerwy między posiłkami, a to dobrze..Gorzej dla mnie. Zauważyłam też ogromną poprawę fizyczną. Na wf-ie robimy test sprawności fizycznej, w którym m.in jest bieg na 20 minut. Większość biegła wolnym truchtem. Prawie szła. Nazwijmy tą dziewczynę SZUJA. No więc szuja biegła szybko jak na maratonie. Poza nią biegła też tak moja koleżanka. Ona jednak w pewnym momencie się poddała. A szuja biegła całe 20 minut i jeszcze jedno kółko chciała zaliczyć! Wątpię, żeby ona chciała mieć wystające kości jak ja tego pragnę, więc wyrobi sobie mięśnie. Nie będzie mogła objąć uda dłońmi! Ja będę delikatna i lekka jak motyl, będę łagodną dziewczyną. A ona? Twarda i ciężka. Nikt nie będzie mógł jej unieść. Mam nadzieję.
Więcej o szuji. Ona chce być idealna. Ja nie wiem, zaczęła brać jakieś antydepresanty czy co? Ciągle zwraca na siebie uwagę. Ten satysfakcjonujący, a zarazem kpiący i niewinny uśmieszek. A oczy. Zawistne, kokietywne, wykazują samouwielbienie i dużą pewność siebie. Nienawidzę ludzi pewnych siebie. Czemu? Bo ja nie mogę taka być. Niektórzy są tacy swobodni. Czy nie mogliby oddać mi cząstkę tego? Uwolnić od bólu, który codziennie mnie wyżera? Wszyscy mają mnie za szarą myszkę! Ja do cholery taka nie jestem, a muszę ją udawać przez resztę popieprzonego życia. Jak ja znajdę pracę? Rozmowa kwalifikacyjna, nigdy w życiu. Prosto i szybko. Muszę kiedyś napisać o tym post.
Będę od nich lepsza. Mam nadzieję, że niedługo umrę, a zanim to nastąpi chcę pokazać innym, że umiem być chuda. Chcę umrzeć chuda. Skończmy temat, nie bójcie się, nie umrę. O ile macie mnie za kogoś, a nie tylko za idiotkę, która wykorzystuje internet żeby zdobyć motywację lub się wyżalić.

Czytam teraz książkę o dziewczynie z anoreksją. Trzynastolatka. Nałogowo ćwiczy. Też chce. Ja od czasu do czasu robię brzuszki, pompki, prysiady, ciężarki i inne podstawowe ćwiczenia. Nie umiem ćwiczyć z Chodakowską. Ostatnio wpadłam na bloga, gdzie dziewcyna ćwiczyła aerobik. Spróbowałam. Ujdzie bo fajna jest nauka układu, ale czasami jest zbyt skomplikowany. Zumba jest lepsza. Ale co tam durne 10 minut tańca. Nie mam kiedy tego ćwiczyć. Bo jak niewiadomo czemu mój brat jest w domu, albo któryś z rodziców wcześniej wróci z pracy jak dzisiaj. Przynajmniej mogę po cichu robić brzuszki itd.
Chciałabym wytrzymać 5-dniową głodówkę. Było by ok, gdyby nie to, że muszę wychodzić do szkoły. Nie wspominając o wf. Przynajmniej raz na 4 dni muszę mieć 1-dniową głodówkę. Challenge accepted (nie wiem czy dobrze napisałam, a grupa zaawansowana z angielskiego :d).

Waga: 53.5 kg <3

Dzień 5

Razem: 0 kcal

Mówią na nich skazani na samotność,
ci co wybrali ból aby prawdy dotknąć.
Mówią na nich skazani na istnienie,
wędrowcy ciszy w pogoni za przeznaczeniem.

To chyba jakiś nawyk się zrobił z tego :p

niedziela, 17 maja 2015

Nie mogę tak dłużej...

Jestem tak grUUUUUBa! Z brzuchem już lepiej, zszedł trochę, ale te uda i tyłek. Nie mogę na to patrzeć! Do wakacji tylko ok. 6 tygodni. Nie mogę, chce mi się płakać, jestem tak bezradna. Jutro się zważę, ale waga stoi u mojego brata w pokoju i niestety jak on będzie w domu to nici z tego gówna. Ja tak siebie nienawidzę! Jak nie zobaczę rezultatów to się po prostu zabiję. Prosto i szybko. O tym temacie może kiedyś w innym poście. Utrata wagi może też wynikać z utraty mięśni bo mój pojebany organizm spala mięśnie zamiast tłuszczu! Chcę być chuda. Móc objąć dłońmi swoje udo.
Samo zmierzenie nic nie da, no bo jakich ja mogę się spodziewać rezultatów po 2 dniach. Te dni tak mijają. Chciałabym sprostać wyzwaniu, że przez najbliższe 5 dni nic nie ziem... Boję się, że organizm spali mięśnie. I oczywiście, że będzie bolało, albo poddam się bo mama zrobi jakiś przepyszny obiadek. Jestem taka słaba!
Nie daje się jakimś tanim przekąskom. Lody przy powrocie od babci i mamba. Jedna guma ma 20 kalorii! Zjesz 5 takich i już 100. A ja się dziwiłam, że tyję. Ależ ja się zapuściłam. Lecz byłam w lekkiej depresji. O tym w innym poście. Jedzenie mi pomagało bo skupiałam się tylko na nim. Tak naprawdę nie miałam wyrzutów sumienia. Bo wiedziałam... inny post.

U babci było spoko. Kuzyn ma już 4 miesiące. Odziwo lubi siedzieć i niestety trzyma plecy sztywno. Co do pleców, słyszałam, że jak będziesz trzymać dobrą postawę i napinać mięśnie brzucha to możesz spalić do 50 % kalorii więcej. Tak napinam, że mi żyłki pękają.

BŁAGAM NIE GŁOSUJCIE NA DUDĘ! TO PARSZYWA ŚWINIA. MÓWI CIĄGLE O PIENIĄDZACH, O POLSCE, A INNE KRAJE MA W DUPIE. CHCE KSZTAŁCIĆ TYLKO POLSKE. DAJE NAM TYLE OBIETNIC. JEGO OBIETNICE SĄ SZACOWANE NA WYDATEK OKOŁO 240 MILIARDÓW! BŁAGAM WAS LUDZIE! Z KOMOROWSKIM NIE BYŁO TAK ŹLE. CHCIAŁAM KUKIZA, ALE NIE MOGŁAM GŁOSOWAĆ I.. :(

Dzień 4

2 pomidory koktajlowe - 6 kcal
Kotlet schabowy -  511 kcal
Sałata ze śmietaną - 54 kcal
3 pomidory koktajlowe -  9 kcal

Razem: 580 kcal

Aha, i pijmy dużo wody.

Życie to kurz, gdy upadło w nim wzruszenie,
każda prosta sprawa nadaje mu znaczenie.
Doceniamy gdy tracimy i sprzed oczu nam coś znika,
dzisiejsza kartka może być ostatnią z pamiętnika.

sobota, 16 maja 2015

Każdy dzień wypełnia strach

Już 3 dzień. Jak rodzina jest w domu mniej boję się o napad, ale boję się, że wepchną mi jakieś jedzenie. Takie weekendowe obiady... Za każdym razem jedząc go rozpycham sobie żołądek. Dzisiaj na obiad były żeberka. Że względu na to, że ja nienawidzę tłustego mięsa, odgrzałam sobie wczorajszą roladę. Poza tym były ziemniaki, których nie tknęłam i szpinak z warzywami i jajkiem. Niewiele tego zjadłam, ale wiedziałam, że nie będzie to zbyt kaloryczne.

Jutro jadę do babci. Przy okazji dziadka, cioci, wujka, kuzynki w moim wieku i niedawno narodzonego kuzyna. Ojciec z bratem jadą na basen i na jakiś wyciąg. Ja i mama nie jedziemy bo mamy okres w tym samym czasie. Hyhy, jakoś tak zawsze fajnie wypada xd Uff.. nie chciałam jechać na basen z tym moim wzdętym brzuchem. Na początku myślałam, że jedziemy tylko z ojcem i bratem chodzić po górach. Na szczęście nie. Nawet trochę się cieszę na spotkanie z kuzynem i, że mój brat w końcu go zobaczy bo jeszcze nie miał okazji. Pociesza mnie, że jadę z mamą. Niestety ojciec. Zawsze drze tę swoją japę. Wiem, że nie powinno się nienawidzić, ale ślepa miłość może być nawet gorsza. Wyczytałam to w książce od religii :D
Wytrzymam tą niedziele jakoś bo ojca długo nie będzie ^^ Wkurza mnie tylko, że muszę wcześnie wstać. Wyruszamy o 9, a mi przygotowanie zajmuje z godzinę. Przynajmniej zyskam na śniadaniu bo go nie jem. W ogóle skończył mi się podkład. Używałam pokładu w pierwszej klasie. Mieszałam jakieś 2 gówna, które tak naprawdę nic nie dawały. Jednak byłam przyzwyczajona do używania ich i dodawały mi trochę otuchy. W pewnym momencie przestałam. Zostało mi ich trochę.
Mam chorobę skóry. Mieszkowe zapalenie. Cóż, nie tylko na ramionach jak to bywa, ale też na twarzy. W końcu pewnego dnia zauważyłam dość fajnie wyglądający podkład z Avonu u mamy. Sprobowałam, co tam, najwyżej zmyję. Hyh, było to przed wyjazdem na zakupy z mamą. Nagle ona dzwoni, że będzie za 10 minut. Łoot? Nawet obiadu nie zjadłam. Nie było czasu, żeby go zmyć. Jadłam pierogi aż przyjechała mama. Nie zauważyła tapety Tylko wspomniała już w aucie, że prawie nie widać czerwoności mojej twarzy, tylko trochę zarysowane krosty. Niestety ten podkład wchodzi w pory. Tak to się zaczęło, teraz się bez niego z domu nie ruszam. Używałyśmy go razem, więc się szybko skończył. Mówiłam mamie, że trzeba zamówić nowy, ale zrobiła to za późno. Zamówiliśmy 2 podkłady. Rozświetlający - dla mamy i matujący - dla mnie. Poza tym 3 korektory (2 dla mnie) i inne pierdoły. Nie mam podkładu na jutro, ale ratuje mnie resztka korektora i stare podkłady. Mama też coś tam ma, ale nie próbowałam, a nie chce grzebać jej w kosmetyczce jak nie będzie jutro czasu. Mama dostała sms-a, że paczka z kosmetykami przyjdzie we wtorek. We wtorek po mojej prezentacji. A chciałam wyglądać ładnie kiedy cała klasa będzie mogła mnie podziwiać. Cóż, trza sobie radzić. Kiedyś w ogóle go nie używałam.
Mniejsza.

Dzień 3

-Kurczak z serem żółtym (cała porcja) - 574 kcal
- Szpinak z warzywami - 67 kcal
- 3 pomidory koktajlowe - 9 kcal

Razem: 650 kcal

Życie to taka bardzo smutna historia,
nie zrozumiesz jej znów unikając łez.
Aby odnaleźć sens musisz zajrzeć do środka,
wprost do wnętrza serc, naszych rozdartych serc.

piątek, 15 maja 2015

Póki co idzie nieźle

Przyznaję, dzisiaj była rozpusta. Lecz bywało gorzej. Poddałam się słodyczom,  które przywiózł ojciec z pracy. Sam obiad był przepysznyyy. Nie jadłam tyle godzin aż w ustach poznałam ten smak kurczaka. Smak ostrych przypraw na moim języku. Postanowiłam jeść jak najdłużej. Zawsze lubiłam jeść i w wolnym czasie...no jadłam. Nie dziwię się więc, że tak się zapuściłam. Myślałam, że muszę mieć coś od życia skoro już jest tak do dupy. Jednak kurde wiedziałam, że satysfakcja chudnięcia jest bardziej warta. Inni będą postrzegać mnie jako osobę, która o siebie dba.
Nie jem w szkole, ciekawe czy ktokolwiek (poza koleżanką, z którą spędzam większość czasu) zdaje sobie z tego sprawę. Nigdy nie widzieli mnie jak cokolwiek jadłam. Może myślą, że chodzę na obiady bo faktycznie przez całą 1 klasę tak było. Potem nie jadłam nic, ale strasznie nawalał mnie brzuch. Znacie to ssanie w żołądku? Jadłam, więc w szkole jeden posiłek pomiędzy od śniadania do obiadu po szkole. Trwało to jakoś 2 tygodnie. Nie chciało mi się robić 2 śniadania ani nie chciałam wydawać pieniędzy na miliony kalorii. Bo tylko takie rzeczy można znaleść u nas w sklepiku szkolnym. Słodycze, a poza tym pizzerka (kalorie) i bułka (jakże przepyszna! Piszę bo jestem głodna) z toną masła (również kalorie).

Zdążyłam się przyzwyczaić do głodu. Jakoś tak. Wczoraj jak nie jadłam cały dzień to prawie nic nie czułam. Tylko pojedyńcza wiadomość, że jestem głodna. Żadnego ssania w żołądku!

Boję się jutra bo zawsze są giigant obiady. Cóż..zero śniadania i kolacji, a jakoś to będzie. Moim plusem jest to, że kilka lat temu odstawiłam chipsy bo byłam CHOLERNIE gruba. Tak sama z siebie. Przestałam je kupować i tyle. Już nie pamiętam jak smakują i nie chce tego wiedzieć bo wrócę do nałogu. Tak byłam od nich uzależniona. Był taki moment, że niemal codziennie sama szłam do sklepiku na osiedlu i kupowałam dużą paczkę chipsów. Pamiętam jak w dzieciństwie (do 5 kl) kupowałyśmy z przyjaciólkami chipsy, jakiś napój typu cola i tona, ale naprawdę tona lizaków i gum. Moje obydwie przyjaciółki były po prostu grubymi świniami. I dalej są. Hyhy, a ja nie. Zresztą już się z nimi nie zadaję choć przyjaźniłyśmy się ok. 6 lat. Smutna sprawa, ale tak miało być. Z jedną z nich specjalnie zapisałam się do jednej klasy do gim, a teraz nie odzywamy się do siebie żadnym słowem, ale to moja wina. Wolałam siedzieć przed popieprzonym komputerem. Ona (była przyjaciółka) jest moją jedną z motywacji. Pokażę jej, że potrafię. Niech będzie zazdrosna. Wiem, że to boli, ale chcę dla niej dobrze. Niech zadba o swoją figurę.. Cały czas widzę jak zerka na mnie...może tęskni bo ja tak. Może to tylko moja wyobraźnia. Może patrzy przez okno, albo na kogoś za mną.

Moje motywacje:
- Koleżanki i wszyscy inni ludzie.
- Blog, żeby pokazać, że umiem i zachęcić was do walki.
- Muzyka i zdjęcia.
- Mój brat bo ćwiczy i jest szczupły i pewnie chciałby mieć chudą siostrę. On wie, że miałam styczność z pro aną i chce żeby uwierzył, że moje odchudzanie to nie tylko zbędne gadanie (ale rymowanie).
- Własna satysfakcja z chudnięcia.

Moje wymiary na totalnym głodzie:

Waga: 55.1 kg.
Brzuch (wys. pępka): 82 cm.
Udo: 58 cm.
Pupa: 94 cm.
Talia: 75 cm.
Ramię: 32 cm.

Dzień 2 (nie mogę się doczekać dnia w stylu 895 xd):

Obiad:
-Kurczak z serem żółtym - 287 kcal
- Ryż z warzywami -  120 kcal
Przekąski:
- Knoppers - 137 kcal
- Knoppers - 137 kcal

Razem: 681 kcal

Być chuda jak modelka, być chuda jak w gazecie, być chuda jak ta lala, być chuda jak aktorka.

czwartek, 14 maja 2015

Czy to kolejna marna próba czy dążenie do doskonałości?

Chcę mieć idealne ciało. Widzieliście moje godne pożałowania próby (o ile można to próbą nazwać) schudnięcia. Dobra. Teraz kuźwa na poważnie. Zaczynam od dziś. Właściwie to zaczęłam już rano, ale co tam. Bynajmniej będę mniej jadła i jakikolwiek ruch fizyczny bo ja całe dnie siedzę w domu. Wychodzę na światło dnia tylko jak mam iść do szkoły, albo jak z tej szkoły wracam. Jestem samotniczką. Rodzice już mnie do psychiatry chcieli mnie wysłać bo bycie samotniczką jest anormalne. Istnieje takie słowo jak INTROWERTYK! O tym w innym poście.

Założyłam/wymyśliłam, że moje zapotrzebowanie energetyczne to 1200 kcal. Więc w ciągu tygodnia powinnam ich zjeść..wait..kalkulator.. 8400. Chodzi o to, że powinnam ich mniej jeść. Słyszałam, że jak np. zjesz 500 kcal dziennie mniej to w ciągu tygodnia zrzucisz ok. 0,5 kg. Opłaca się co? Ale jak walczyć z pokusami?? Dobre pytanie. Dzisiaj wieczorem mama zrobiła nam pyszny obiad na jutro i nałożyła mi go dzisiaj trochę na kolacje. De volie z serem i ryż z kurkumą i warzywami. Jeju! Dzisiaj nic nie jadłam, więc nie mogę tego zaprzepaścić no. Zawinęłam to w chusteczki i wsadziłam do pudełka po butach, Jutro wywalę. Boję się co będzie juto, ale myślę, że tragedii nie będzie. Chyba mogę sobie pozwolić jak dzisiaj NIC nie jadłam. Nie mogę tylko zjeść za dużo naraz bo organizm zrobi zapasy, czyli odłoży tkankę tłuszczową. Boję się bo już dzisiaj mam duży apetyt na to. Męczy mnie cały czas! Pocieszam się tym, że za chwilę idę spać. Jutro nie jem śniadania, zjem obiad i nie jem kolacji. To tylko dlatego, że mam ochotę na ten pochrzaniony obiad. Spróbuję sztuczki z umyciem zębów. Ponoć pomaga na apetyt.

Juto wstawię wam dokładne pomiary mojej tuszy i wagę.

Dzień 1

-
-
-
-
-

Razem: 0 kcal

Huraaa!

czwartek, 12 lutego 2015

Znowu nie śpię

No znowu nie mogę zasnąć! Często chodzę spać normalnie, bez większych problemów, no ale czasami jest właśnie tak. Leże, leże i nic. Czytałam w internecie przyczyny ciągłego niewyspania bo wciąż mi to doskwkera. Z 9 przyczyn pasuje tylko jedna. Nieregularne spożywanie posiłków. Może pora to zmienić.
Znowu stosuje wszystko co może pomóc mi zasnąć. Ale to bez sensu. Czytając książkę odczuwam zmęczenie i oczywiście nie wiem momentami co czytam. Kończę więc rozdział i kładę się spać. Hmm.. nagle otrzymuję dużą dawkę energii. No do cholery! Co jest? W dzień non stop chce mi się spać, a w nocy mogę robić wszystko.
Tak w ogóle zaczęłam czytać nową książkę. Był tam dość drastyczny moment. Chłopiec miał 5 lat.
"Ale ona jeszcze nie skończyła. Rozejżała się po pokoju. Szukała czegoś, czym mogłaby wymierzyć karę, która utkwiłaby mi w pamięci. Jej wzrok padł na żelazko stojące na desce. Widocznie prasowała, kiedy ktoś zadzwonił do niej, że jestem u Melissy i, wychodząc w pośpiechu z domu, nie wyłączyła żelazka. Chwyciła mnie za rękę i powlokła przez pokój, a potem przycisnęła mi dłoń do rozgrzanego metalu, aż zaskwierczało. Wrzeszczałem bez opamiętania z szoku i niewyobrażalnego bólu, jakiego nie czułem nigdy w życiu."

Nudzę się, tak. Nie mam co ze sobą zrobić.

niedziela, 8 lutego 2015

Ambicje

     Miałam dzisiaj jechać z rodziną do kina. Nie wyszło, ojciec chciał wpaść do rodziców i teraz siedzę i się nudzę zamiast siedzieć u siebie w pokoju i na przykład się pouczyć. To byłoby chyba lepsze niż bezczynnie siedzenie. Mam w najbliższym czasie 7 sprawdzianów. Ja się nie wyrobie. Na szczęście nasza klasa umie się wybronić i zwraca uwagę, że w gimnazjum można mieć tylko 3 sprawdziany na tydzień. Jednak 2 klasa to dużo nauki. A co będzie po gimnazjum? Myślałam o studiach medycznych bo się tym interesuje. Lubię wymyślać sobie choroby :D
Niestety nie lubię się uczyć i nie wyrobiłabym się z łaciną. Zresztą są to jedne z najtrudniejszych studiów. Rozważałam psychologię lub pedagogikę. Lecz jestem zbyt wstydliwa i nie umiem pomagać ludziom. Jak ktoś płacze to mi też się chce bo nie wiem co mam powiedzieć. Zwykle mówię typowy tekst, że nie warto płakać bo to nic nie da. Myślałam też nad dietetyką. Bo jakoś łatwo łapie te tematy, a zresztą u nas w rodzinie się na tym znamy. Ostatecznie chyba skończę na ogólniaku i ekonomii. Ambitnie co nie? Będę pracować w biedronce. W ogóle podchodzę do życia z pewnym dystansem. Nie zależy mi zbytnio. Moje aktualne plany na przyszłośc (takie najmożliwsze do spełnienia) to zostanie bezdomną. Będę zbierała deski i zbuduję sobie taki prowizoryczny domek. Żebym mogła skryć się przed deszczem i miała gdzie spać. Wyżebram pieniądze na jakiś kocyk. W ogóle ustalę sobie jakąś tygodniową normę pieniędzy do uzbierania. Oczywiście bym miała co jeść. Nie, nie jem pieniędzy!
A gdzie będę się kąpać? Nie wiem. Nie będę się myć. Myślałam nad fontanną, ale chyba nie odważyłabym się. Chyba nikt nie zabroni mi wejść do sklepu po chleb! No, ale odstraszałabym klientów... Będę prosić ludzi o kupno chleba. Chyba się zlitują i nie uciekną z moimi pieniędzmi. Mam nadzieję, że nie ma takich ludzi.
Pozostaje też kwestia wstydu. Nie wiem czy potrafiłabym błagać ludzi o pieniądze. Oby ten wstyd minął mi z wiekiem...
W ogóle zawsze byłam mega ambitna. Chciałam być bibliotekarką. Bo spokojna praca. Jednak gdy usłyszałam o zarobkach to odrazu mi się odechciało :D Oczywiście też jak normalna dziewczynka chciałam być z czegoś znana. Na przykład chciałam być pisarką. Nigdy nie chwaiłam się koleżankom bo czułam się wyjątkowa. Wiecie, że ja jedyna mam takie nudne ambicje.
     W 1 klasie gimnazjum miałam 3 zagrożenia (teraz nie mam w ogóle) i byłam niemal pewna, że nie zdam. Wymyśliłam sobie, że jeżeli w dniu rozdawania świadectw mi go nie wydadzą (wtedy nie wiedziałam, że dają świadectwa, ale bez promocji do następnej klasy) to po prostu wyjdę i się zabije. Pójdę na wysoki budynek, łyknę tabletki, popodcinam se żyły i skoczę. Najlepiej na autostradę, pod samochód. Skutecznie.
Martwi mnie też, że nie mam marzeń! Ludzie gadają o tym, że trzeba spełniać marzenia. A mnie wkurza bo jak myślę co bym chciała to nie chcę nic. Nie wiem może napisać książkę? Choć za bardzo mi na tym nie zależy. Skoczyć na bungee (nie wiem jak to się piszę). Lecz i tak wiem, że bym nie dała rady. I też mi średnio na tym zależy.
Cóż. Nie jestem ambitna. Choć, nie! Chciałbym umrzeć śmiercią naturalną! A dajcie spokój, jestem nudną zrzędą...zżędą.

Dobranocki ;)

sobota, 7 lutego 2015

Oczęta me

     Dowiedziałam się dzisiaj, że wprowadzono skierowania do okulisty. Czyli trzeba bezsensownie chodzić do lekarza rodzinnego. Denerwuje mnie to strasznie, ponieważ sama mam problemy z oczami. Odziedziczyłam to po dziadkach. Jeden od strony mamy, a drugi od taty. Fajnie co? Obydwaj mają jaskrę.
     Moja historia z oczami zaczęła się od tego, że miałam bardzo silne dolegliwości bólowe, a na lekcji wręcz płakałam. Poszłam z mamą do okulisty. Fajnego okulisty, afroamerykanina. Stwierdził zapalenie bakteryjne. Dostałam jakieś krople, które nie pomogły, więc wróciłam. Znowu dostałam nieskuteczne krople. Na szczęście następnym razem dostałam antybiotyk, po którym problem się rozwiązał. Okulista powiedział, że mam pójść za rok na kolejną wizytę w celu sprawdzenia czy coś tam się nie zmieniło.
     No i poszłam, szczególnie dlatego, że znowu mnie bolały oczy. Niestety już do innego okulisty bo tamten poszedł już na emeryturze. Okulistka (niestety już nie tak fajna) stwierdziła zapalenie spojówek. No i znowu powtórka, dwa razy dostałam krople, oczywiście nieskuteczne. Zbadała też ciśnienie oczu, wyszło 21 (norma to 12-21). Jak ciśnienie jeszcze się powiększy to zacznie mi się uszkadzać nerw, czyli pogorszy mi się wzrok. Może dojść do ślepoty :c
     Chodzi o to, że przez te skierowania mama nie będzie chciała chodzić ze mną do okulisty. Bo ja niby wymyślam, a ona nie będzie się fatygować do lekarza bo są tam ogromne kolejki. A ja muszę cierpieć. Ból oczu to nie błacha sprawa. Naprawdę może wymęczyć jak masz to 24/7.

piątek, 6 lutego 2015

Coś mi nie wyszło...

...jak zwykle.
Szybko poddałam się z tą dietą :D Dużo dzisiaj zjadłam i nie chce mi się tego podliczać. Wczoraj natomiast zjadłam ok.1200 kcal. Czyli 200 ponad limit.
Muszę też powiedzieć, że zniszczył mi się czytnik ebooków. Jestem w trakcie serii, a składa się ona z różnych historii. Na szczęście gdy ten czytnik mi się zepsuł byłam na początku kolejnej nowej. Myślę więc, że zanim wróci on z naprawy mogę przeczytać sobie coś innego.
Nie chce mi się ostatnio nic pisać bo jestem wyczerpana. W sumie nic mi się ostatnio nie chcę i mam jakąś ogólną apatie. Idę spać zwykle koło 22, teraz chodzę o 20 bo jestem bardzo zmęczona, że nie mogę ustać. Jednak mam jeszcze większe problemy z zaśnięciem. Powiedziałbym coś jeszcze, ale muszę to przemyśleć, czy na pewno chcę byście o tym wiedzieli.

wtorek, 3 lutego 2015

Kaloryjki

Nie mam co napisać, ale muszę się pochwalić, że już 2 dzień jestem na diecie 1000 kcal. WOW! Zjadłam dzisiaj 957 :)
Mało brakowało, a bym wszystko zaprzepaściła 1 smażoną kromką w jajku. A wiadomo, że chleb niezwykle chłonie tłuszcz i ma mnóstwo kalorii! Nawet koło 400. Mi niestety smakuje ten chlebek, ale zdołałam się powstrzymać i zawinęłam go w chusteczkę oraz schowałam. Musiałam bo ojciec mnie zmusił by go zjeść. Nie wiem jak to będzie w weekend bo mama robi nam obfite obiady, a ja nie mam sposobności by się wywinąć. Sam ten jeden obiad ma chyba z 800 kcal... Spróbuje zastosować tą sztuczkę z kubkiem. Podczas "picia" będę to jedzenie wypluwać. W ten sposób zjem mniej. Może też podzas obiadu wyjdę do toalety i wiadomo...

Powiem też o takim totalnie idiotycznym pomyśle. Przez to tylko zniszczyłam sobie metaboliczm. W ogóle nie jadłam w środy. Wiem, to głupie.

Cóż tu jeszcze powiedzieć..

Wspomniałam, że w sobotę wróciłam do domu i od poniedziałku chodzę do szkoły? Można było się domyśleć :D

Dobranoc <3

poniedziałek, 2 lutego 2015

Wstyd

O tym co bardzo mnie boli. Dzisiaj poczułam to bardzo dotkliwie. Staram się z tym walczyć. Wydaje mi się nawet, że się poprawia. Ale kij z tym. Jest wciąż tak samo. Wstyd. Wstydziłam się nawet założyć bloga. Jednak założyłam, ale poczułam się głupio i już go nie ma. Teraz idzie mi całkiem nieźle, ale boję się, że ktoś ogarnie kim jestem.

Sytuacje z życia.

1. Zawsze jak chcę się coś zapytać nauczyciela lub rówieśnika to sama tego nie zrobię. Robi to za mnie koleżanka, albo w ogóle rezygnuję, choć jest to dla mnie ważne. Na przykład mogłam mieć 4 z jakiegoś tam przedmiotu, ale zawaliłam kartkówkę. Niestety przez to wychodzi mi 3. Gdybym ją poprawiła, a miałam to zrobić dzisiaj to nie byłoby problemu. Miałam podejść do pani i się upomnieć. Ta, dupa. Mam 3.

2. Nigdy się na lekcji nie zgłaszam, choć chcę się wykazać. Wiecie czemu? Wtydzik. Pewiem nauczyciel powiedział, że w tym semestrze będzie mnie bardzo często pytał. Ten strach, który poczułam...

3. Kolejna sytuacja to informatyka. Naszym zadaniem było zrobić jakieś tam zadanie i zgłosić się by pani je oceniła. Problem był taki, że to ćwiczenie trzeba było ściągnąć z neta. A ja nie miałam internetu... Całą lekcje próbowałam się upomnieć, ale mi nie wyszło. Poddałam się. Pani zerkała i widziała, że nic nie robię. Miała to gdzieś. W sumie dobrze. Bo co gdyby zapytała czemu nic nie robię...Odpowiedziałabym, że nie mam internetu. Ona zapytałaby czemu się nie upomniałam. A ja co? Bo się wstydzę?

4. Kilka razy poryczałam się na lekcji. M.in. na fizyce. Nie wiem czy nazwać to płaczem, ale miałam załzawione oczy. Generalnie systematycznie po szkole odrabiam zadania domowe. I akurat zapomniałam tej jedynej fizyki. I cóż? Nagle zjawiła się pani pedagog i zarządzała wpisania się na kartkę osobom, które nie odrobiły tego zadania. Podeszła podała mi kartkę, a ja odruchowo (wiadomo z nerwów) powiedziałam: O matko, no zapomniałam. Musiało to chyba ostro zabrzmieć. Bo ona odpowiedziała bardzo szorstko: Nie pyskuj!
Kurde wiem, wielka sprawa, ale mnie niestety bardzo boli jak ktoś się do mnie tak zwraca..

5. Tak jakby dopowiem do 4. Kiedyś w podstawówce, gdzie wstydziłam się jeszcze bardziej na angielskim coś powiedziałam bo pani wstawiła mi uwagę. Do dziś nie wiem co. Ja nie kontroluje co mówię bo jak mam coś przeczytać to czuję taki lęk, kręci mi się w głowie, że mam jakby zaburzenie rzeczywistości.

I tak jest lepiej w odróżnieniu od podstawowki. Do klasy 4 jak nauczyciel mnie coś zapytał, a ja nie znałam odpowiedzi to nie potrafiłam wyjąkać nawet zwykłego nie wiem. Nauczyłam się to czasami powiedzieć, ale nadal jest ciężko.
Na przykład też w 1 kl gimnazjum wstydziłam się poprawić włosy. Tak, poprawić włosy. Na szczęście zwalczyłam to i teraz nie mam tego  problemu.

Nie daję sobie rady bo w "stresowych chwilach" mam różne somatyczne objawy. Chcę żeby mi ktoś pomógł, ale jak mam zwrócić się po pomoc...

PS. Odnośnie diety. Nie mogę przekraczać 1000 kcal, a dzisiaj zjadłam ich 952. Nieźle.

A i chyba nie kończę tej Magdy, to jest głupie. Idiotyczne młodzieżowe problemy. Tak błahe, a tak bolesne.

Dzięki, że jesteście. Jesteście dla mnie oparciem.

Czuję straszny ból, że muszę jutro wstać. Ehh...

czwartek, 29 stycznia 2015

Co mnie wkurza...

     Byliśmy dzisiaj jak codziennie na spacerze. Od samego początku wkurzał mnie mój brat. Jak wróciliśmy podłączyłam tableta do ładowania. I w tym samym momencie mój kochany braciszek musiał go zabrać, a i tak nic nie zrobił poza kilkoma zdjęciami mnie. Potem schował go do sejfu i zmienił hasło. Za nic nie chciał mi go oddać.
    Dźwięk wlewanego napoju do szklanki. Najbardziej denerwująca jest woda z czajnika. To jak chlupie to cholerne mleko! Musi się tak chamsko odbijać i zalewać cały stół! :D
     Mój ojciec. To jak krzyczy. Całe dnie drze jape. Wymądrza się na każdy temat, jakby był najmądrzejszym człowiekiem na świecie. Non stop przeklina. I jeszcze poucza mamę, że ona klnie. A ona robi to 3 razy rzadziej. Wkurza mnie to, że ciągle pije. Jak jechaliśmy zauważyłam 2 butelki wódki w aucie. Potem w lodówce była jedna z nich. Teraz stoi w kącie obok szawki. Dzisiaj widziałam jak pije. Denerwuje mnie to, że czepia się ilości mojego jedzenia, że jem za mało. Sam wpieprza 5 talerzy jedzenia. Ma taki bębech, że szkoda słów. Wkurza mnie to jak ciągle wzdycha, jakby był najbiedniejszym człowiekiem na ziemii.
Często wyobrażam sobie jak daje mu młotkiem w głowę, i wbijam mu kosę w brzuch.

Tyle na ten temat.

środa, 28 stycznia 2015

Moja przygoda z odchudzaniem

     Od zawszę mam takie momenty gdy bardzo pragnę schudnąć. Mój widok w lustrze po prostu mnie przytłacza. I boję się mojej tuszy, tego, że tyle jej mam. Czasem jednak jest mi to obojętne, jem ile chcę.
     Moja mama od zawsze lubiła ostrzegać mnie przed anoreksją. Puszczała mi jakieś głupie programy. I cóż, otrzymywała inny efekt niż zamierzała. Widok tych dziewczyn mi się podobał. Były ładne. Chyba nigdy nie dowiedziabym się co to jest pro-ana gdyby nie program, który puściła mi mama. Wtedy po raz pierwszy zastosowałam głodówkę. Wytrzymałam bardzo długo. Schudłam ok. 10 kg z czego wróciły mi 4. Podczas tego w ogóle nie jadłam kolacji, kiedy od zawsze ją lubiałam. Rodzice zmuszali mnie do jedzenia kanapek czy bułki. Ja po prostu chowalam je do pudełka, a następnego dnia jak rodziców nie było wyrzucałam je. Nie jadałam też obiadów, albo jadłam tylko jego niewielką część. Był też taki czas gdy chciałam schudnąc zdrowo, ale jakoś mi nie wychodziło.
     Po co to piszę? Teraz gdy jestem w hotelu posiłek mamy tylko 2 razy. Jakoś nigdy nie wiem co zjeść. I wychodzi jakoś, że jem mało. To zmotywowało mnie do rozpoczęcia kolejnej przygody z odchudzaniem. Dodam, że spotkałam dzisiaj motylka. Chyba. Gdy jadłam śniadanie do stołówki weszła jakaś dziewczyna. Patrzyła po jedzeniu z rękami splecionymi na brzuchu i nic nie wzięła. Skierowała się do wyjścia, ale zawróciła i wzięła miskę z zamiarem wzięcia płatek. Chwilę stała z tą miską i nagle gwałtownie ją odłożyła i wyszła. Podczas tego zobaczyłam czerwoną branzoletkę na jej lewej ręce. Wiadomo co to znaczy. To bardzo mnie zmotywowało bo widziałam jaka ona była chuda. Też taka chciałabym być! Moja wymarzona waga to 39 kg. Dziwna waga, wiem. Ale to dlatego bo kiedyś w szkole pielęgniarka robiła jakieś tam "badania". Oczy, słuch i co najważniejsze waga. Chodziło się do niej w parach i moją parą była pewna dziewczyna. Jest ona chuda. Jak zobaczyłam jej wagę 40 kg to strasznie jej pozazdrościłam. I teraz chcę ważyć mniej od niej. Przynajmniej o 1 kg. I żeby ktoś powiedzIał do mnie, że jestem bardzo chuda.
     Kolejną świetną motywacją jest moja koleżanka. Spędzam z nią każdą przerwę w szkole. No chyba, że jest chora. Generalnie jest ona chuda. No jakby inaczej. Jak się dowiedziałam, że ma wskazane przez ortopedę ileś tam godzin ćwiczeń w tygodniu to zaczęłam się bać. Bać, że będzie jeszcze szczuplejsza. A ja będę jeszcze grubsza. Nie! Już nigdy nie zobaczę tyle tuszy na moim brzuchu!
     I tutaj oświadczam, że jestem na diecie. Ostrej diecie. Wy będziecie moją motywacją. Będę się wam zwierzać z moich doświadczeń, słabości i osiągnięć. Życzcie mi powodzenia!

wtorek, 27 stycznia 2015

Trauma

     Dzień straszny. I dziwny. Wszystko było ok. Wiedziałam, że czeka mnie aromaterapia. Tuż przed wyjściem doczytałam, że ma to być masaż. Oczywiście przestraszyłam się. Ubrałam się w strój kąpielowy i szlafrok. Przeżyłam szok gdy po wejściu do gabinetu jakaś pani podała mi foliówkę i powiedziała, że jest to jednorazowa bielizna i, że mam ją ubrać. Spodziewałam się czegoś raczej większego i mniej przejźroczystego! Pierwszy raz ujżałam takie coś na oczy! Nie wiedziałam jak to ubrać. I chcąc wstawić wam zdjęcie tej bielizny zobaczyłam, że założyłam ją na odwrót. Ostatecznie wam jej nie wstawię bo tu internet jest tak wolny jak (wstawcie sobie tu jakieś porownanie bo nie mam pomysłu xD) Kładąc się na tym łóżku do masarzu przykryłam się rzecznikiem. Jakoś to przeżyłam. Sam masaż nie był niczym zaskakujacym. Wtarła mi tylko jakieś olejki. Po ok.10 min powiedziała, że mam poleżeć minutę i wyszła. Po jakiejś chwili zajrzała i powiedziała cytuję: "Weź już ten bo nie zdążę bo zaraz kolejna". Coooo? Co miałam zrobić? Zastanowiłam się i ubrałam. Po wyjściu zobaczyłam tą masarzystkę i zapytałam tak cichutko czy można już wyjść. Oczywiście nie usłyszała, a ja powiedziałam: A nic! No i ona: dziękuję bardzo, a ja jak idiotka zdławiona strachem tylko powtórzyłam. Wracając do pokoju spojrzałam na okno i pomyślałam jak bardzo chciałabym z niego wyskoczyć. Był to mój pierwszy masaż i najprawdopodobniej ostatni.
     Druga malutka sytuacja zdarzyła się w Inter Marche (nie wiem jak to się piszę :D). Generalnie babka wydała ojcu na 50 zł, a on dał 100. Nie wierzyła, że mogła popełnić błąd, więc sprawdziła na kamerach. Tak wiem, ujmująca historia.

PS. Wpiszcie w google grafika: jednorazowa bielizna.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Ja chcę już wrócić!

Nudny dzień, podobnie jak wczorajszy. Codziennie jest tak samo. Wstajemy o 8:30, idziemy na śniadanie. Potem odpoczywamy i idziemy na jakiś spacer. Wracamy około 16:30 na obiadokolację. Potem na basen (wczoraj się z niego wymigałam, ale dzisiaj mi nie wyszło. Może następnym razem powiem, że mam okres xD). Po basenie czytam książkę (albo w trakcie). I na koniec spanie, choć spaniem tego nie mogę nazwać. Łóżko jest bardzo niewygodne. Nie wiem, może cierpię na jakąś bezsenność. Już od ok. 2 lat mam problemy z zasypanem. Nawet na moim mięciutkim łóżeczku. Tęskno mi!
Już prawie koniec poniedziałku. Zostało jakieś 5 dni. Dam radę. W końcu muszę :)

niedziela, 25 stycznia 2015

Hotel

     Nawet ładny hotel. Mamy oczywiście 3 łóżka, z czego jedno jest rozkładaną kanapą. Twardą rozkładaną kanapą. I kto na niej śpi? Jasne, że ja!
     Wszystko byłoby ok gdyby nie fakt, że mamy zepsuty zamek od łazienki i nie mogę zamknąć się na klucz. To dla mnie przerażający fakt, ponieważ ja od zawsze mam obsesję, że ktoś wejdzie i zobaczy mnie w nieodpowiednim momencie. Na szczęście wymyśliłam, że za każdym razem jak będę szła do łazienki to będę wywieszała tą czerwoną zawieszkę z napisem: Nie przeszkadzać! Jednak to nie zmienia faktu, że każdy najmniejszy dźwięk budzi we mnie przerażenie xD
     Hotel jest wyposażony w basen, którego tak bardzo nienawidzę! Nie lubię się obnażać :D Na szczęście znalazłam tam ciche miejsce gdzie przebywa stosunkowo mało osób. Po prawej od basenu są drzwi, które prowadzą do magicznych wrót ciemności. Tak, jest tam ciemno. Dlatego większość czasu przebywam właśnie tam. Jest tam zimny prysznic, 2 sauny: sucha i mokra oraz zakątek z 4 kamiennymi leżakami. Wiadomo gdzie lubię chodzić. Sauny mnie brzydzą, ponieważ nie mogę uwolnić się od myśli, że siedział tu wcześniej gruby, oblany potem facet. W ogóle wszędzie dookoła unosi się ludzki pot. Ble.

Z góry przepraszam, jeżeli ktoś jadł czytając to xD Smacznego :)

sobota, 24 stycznia 2015

Dobrze, że mam bloga.

Fajnie jest mieć bloga. To jak pamiętnik. Mogę się wam wyżalic. Właśnie wyjechałam, wiecie gdzie. Już wcześniej pisałam. Do hotelu nad morze. Myślałam, że pójdzie gładko bo przed wyjazdem było w miarę spokojnie. Do czasu. Jak przyszedł ojciec to myślałam, że się rozpłacze. On jest czystą agresją. Nawet mój chamski kot stał się spokojny. Nie wiem jak ja wytrzymam ten tydzień, ale będę musiała. Najchętniej uciekłabym i skoczyła z jakiejś góry czy czegoś. Byleby było wysokie. Miłego dnia.

piątek, 23 stycznia 2015

Poradnik. Co zrobić gdy nie możesz zasnąć?

1. Pisz poradnik, może się zmęczysz xD
2. Wypij ciepłe kakałko.
3. Powymyślaj jakieś historie, jak to się zwykle robi przed snem.
4. Medytuj.
5. Poczytaj książkę. Tylko uważaj bo ze zmęczenia możesz nie wiedzieć co czytasz. Dlatego ten punkt nie przypada mi do gustu xD
6. Nie licz baranów. Gdzieś kiedyś wyczytałam, że to spowalnia proces zasypiania.
7. Posłuchaj jakieś spokojnej muzyki.
8. Obejżyj śmieszne filmiki na youtubie.
9. Szukaj w necie czy to nie jakaś straszna choroba.
10. Poucz się. (Na pewno zaśniesz :P)
11. Weź ciepłą kompiel.
12. Herbata z melisy.

Dobranoc <3

środa, 21 stycznia 2015

O niczym

Nie mogę dzisiaj zasnąć. Kręcę się na łóżku jakbym miała padaczkę. Myślałam żeby poczytać książkę, ale jestem na tyle zmęczona, że nie będę nic rozumieć. Nie dość, że dzisiaj usnę później to jeszcze jutro muszę wstać wcześniej. W zasadzie nie muszę, ale wolę załatwić to wcześniej i mieć z głowy. Do piątku muszę polecieć do bieronki po szampon, odżywkę i nową szczoteczkę do zębów (ta, którą uzywałam wcześniej wpadła mi za pralkę i nie wiem jak ją wyciągnąć :D). W sobote jadę nad morze do jakiegoś hotelu. Nie mam ochoty tam jechać, ale rodzice chcieli sprawić mi przyjemność, więc nie będę narzekać. Szkoda, że jadę tam tylko z tatą i bratem. Mama niestety  nie może, ponieważ cały urlop musi poświęcić na operacje brata.
Miłego spania :)

PS. Polecam piosenkę: Huczuhucz - Cisza

Coś o mnie i książki.

Siema, dzisiaj napiszę coś od siebie. Wiecie już jak mam na imię i ile mam lat :D
Ale to trochę mało, co? Mieszkam w małej miejscowości, którą otaczają same wsie. Ogólnie nic tu nie ma do roboty. Więc co mi pozostaje? Zamulanie na komputerze. Teoretycznie mogłabym gdzieś wyjść pospacerować, ale mi się nie chce...
Słucham rapu, niedawno przyszła do mnie płyta Kali Gibbs - Sentymentalnie, polecam. 
Lubię czytać książki, oczywiście nie wszystkie. Lektur nienawidzę. Jedyne co mi się podobało to lektury z podstawówki: Ten obcy i Szatan z siódmej klasy.
Próbowałam wielu książek. Do gustu przypadły mi książki młodzieżowe, a szczególnie te z domieszką romantyzmu i krwi ;) Jestem w trakcie czytania serii Partholon. Naprawdę świetna.
Poza tym uwielbiam jeszcze serie: Pisane przez życie i Skrzywdzone. Autorzy opowiadają o krzywdach jakie rodzice wyrządzają dzieciom. Jest to albo autobiografia, albo jak w przypadku Cathy Glass, prowadzona rodzina zastępcza.
 Jeżeli nie wiecie co przeczytać to serdecznie zachęcam do przeczytania: Cathy Glass "Czekając na Anioły". W ogóle jak wam się chce to całą jej serię. Zaczynając od: "Okaleczona", gdzie opisane jest m.in. jak autorka postanawia założyć rodzinę zastępczą. 
Okaleczona - Glass Cathy

wtorek, 20 stycznia 2015

Witam w piekle.

   Cześć, jestem Ola. Postanowiłam założyć bloga. Oczywiście nie będę się ujawniać bo czasami walę jakieś głupoty :D
   Mam 14 lat. Zakładam tego bloga bo chcę podzielić się z wami moją "twórczością". Piszę wiersze i lubię dzielić się swoimi przemyśleniami. Może się też zdarzyć, że wstawię tu jakieś krótkie opowiadanie bo najdzie mnie wena.
   Nie mam jakiegoś określonego czasu co do wstawiania postów. Jak coś będę miała to napiszę :)
Jeżeli już zdecydujecie się przeczytać post, który pojawi się gdzieś w przyszłości to radzę uważać, robicie to na własną odpowiedzialność! Bo jestem dziwna i bardzo chcę was tym zarazić.
    Mój jasnowidzący mózg podpowiada mi, że kolejny post pojawi się jutro. Tak, mam pewien dar.