Już 3 dzień. Jak rodzina jest w domu mniej boję się o napad, ale boję się, że wepchną mi jakieś jedzenie. Takie weekendowe obiady... Za każdym razem jedząc go rozpycham sobie żołądek. Dzisiaj na obiad były żeberka. Że względu na to, że ja nienawidzę tłustego mięsa, odgrzałam sobie wczorajszą roladę. Poza tym były ziemniaki, których nie tknęłam i szpinak z warzywami i jajkiem. Niewiele tego zjadłam, ale wiedziałam, że nie będzie to zbyt kaloryczne.
Jutro jadę do babci. Przy okazji dziadka, cioci, wujka, kuzynki w moim wieku i niedawno narodzonego kuzyna. Ojciec z bratem jadą na basen i na jakiś wyciąg. Ja i mama nie jedziemy bo mamy okres w tym samym czasie. Hyhy, jakoś tak zawsze fajnie wypada xd Uff.. nie chciałam jechać na basen z tym moim wzdętym brzuchem. Na początku myślałam, że jedziemy tylko z ojcem i bratem chodzić po górach. Na szczęście nie. Nawet trochę się cieszę na spotkanie z kuzynem i, że mój brat w końcu go zobaczy bo jeszcze nie miał okazji. Pociesza mnie, że jadę z mamą. Niestety ojciec. Zawsze drze tę swoją japę. Wiem, że nie powinno się nienawidzić, ale ślepa miłość może być nawet gorsza. Wyczytałam to w książce od religii :D
Wytrzymam tą niedziele jakoś bo ojca długo nie będzie ^^ Wkurza mnie tylko, że muszę wcześnie wstać. Wyruszamy o 9, a mi przygotowanie zajmuje z godzinę. Przynajmniej zyskam na śniadaniu bo go nie jem. W ogóle skończył mi się podkład. Używałam pokładu w pierwszej klasie. Mieszałam jakieś 2 gówna, które tak naprawdę nic nie dawały. Jednak byłam przyzwyczajona do używania ich i dodawały mi trochę otuchy. W pewnym momencie przestałam. Zostało mi ich trochę.
Mam chorobę skóry. Mieszkowe zapalenie. Cóż, nie tylko na ramionach jak to bywa, ale też na twarzy. W końcu pewnego dnia zauważyłam dość fajnie wyglądający podkład z Avonu u mamy. Sprobowałam, co tam, najwyżej zmyję. Hyh, było to przed wyjazdem na zakupy z mamą. Nagle ona dzwoni, że będzie za 10 minut. Łoot? Nawet obiadu nie zjadłam. Nie było czasu, żeby go zmyć. Jadłam pierogi aż przyjechała mama. Nie zauważyła tapety Tylko wspomniała już w aucie, że prawie nie widać czerwoności mojej twarzy, tylko trochę zarysowane krosty. Niestety ten podkład wchodzi w pory. Tak to się zaczęło, teraz się bez niego z domu nie ruszam. Używałyśmy go razem, więc się szybko skończył. Mówiłam mamie, że trzeba zamówić nowy, ale zrobiła to za późno. Zamówiliśmy 2 podkłady. Rozświetlający - dla mamy i matujący - dla mnie. Poza tym 3 korektory (2 dla mnie) i inne pierdoły. Nie mam podkładu na jutro, ale ratuje mnie resztka korektora i stare podkłady. Mama też coś tam ma, ale nie próbowałam, a nie chce grzebać jej w kosmetyczce jak nie będzie jutro czasu. Mama dostała sms-a, że paczka z kosmetykami przyjdzie we wtorek. We wtorek po mojej prezentacji. A chciałam wyglądać ładnie kiedy cała klasa będzie mogła mnie podziwiać. Cóż, trza sobie radzić. Kiedyś w ogóle go nie używałam.
Mniejsza.
Dzień 3
-Kurczak z serem żółtym (cała porcja) - 574 kcal
- Szpinak z warzywami - 67 kcal
- 3 pomidory koktajlowe - 9 kcal
Razem: 650 kcal
Życie to taka bardzo smutna historia,
nie zrozumiesz jej znów unikając łez.
Aby odnaleźć sens musisz zajrzeć do środka,
wprost do wnętrza serc, naszych rozdartych serc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz