Miałam dzisiaj jechać z rodziną do kina. Nie wyszło, ojciec chciał wpaść do rodziców i teraz siedzę i się nudzę zamiast siedzieć u siebie w pokoju i na przykład się pouczyć. To byłoby chyba lepsze niż bezczynnie siedzenie. Mam w najbliższym czasie 7 sprawdzianów. Ja się nie wyrobie. Na szczęście nasza klasa umie się wybronić i zwraca uwagę, że w gimnazjum można mieć tylko 3 sprawdziany na tydzień. Jednak 2 klasa to dużo nauki. A co będzie po gimnazjum? Myślałam o studiach medycznych bo się tym interesuje. Lubię wymyślać sobie choroby :D
Niestety nie lubię się uczyć i nie wyrobiłabym się z łaciną. Zresztą są to jedne z najtrudniejszych studiów. Rozważałam psychologię lub pedagogikę. Lecz jestem zbyt wstydliwa i nie umiem pomagać ludziom. Jak ktoś płacze to mi też się chce bo nie wiem co mam powiedzieć. Zwykle mówię typowy tekst, że nie warto płakać bo to nic nie da. Myślałam też nad dietetyką. Bo jakoś łatwo łapie te tematy, a zresztą u nas w rodzinie się na tym znamy. Ostatecznie chyba skończę na ogólniaku i ekonomii. Ambitnie co nie? Będę pracować w biedronce. W ogóle podchodzę do życia z pewnym dystansem. Nie zależy mi zbytnio. Moje aktualne plany na przyszłośc (takie najmożliwsze do spełnienia) to zostanie bezdomną. Będę zbierała deski i zbuduję sobie taki prowizoryczny domek. Żebym mogła skryć się przed deszczem i miała gdzie spać. Wyżebram pieniądze na jakiś kocyk. W ogóle ustalę sobie jakąś tygodniową normę pieniędzy do uzbierania. Oczywiście bym miała co jeść. Nie, nie jem pieniędzy!
A gdzie będę się kąpać? Nie wiem. Nie będę się myć. Myślałam nad fontanną, ale chyba nie odważyłabym się. Chyba nikt nie zabroni mi wejść do sklepu po chleb! No, ale odstraszałabym klientów... Będę prosić ludzi o kupno chleba. Chyba się zlitują i nie uciekną z moimi pieniędzmi. Mam nadzieję, że nie ma takich ludzi.
Pozostaje też kwestia wstydu. Nie wiem czy potrafiłabym błagać ludzi o pieniądze. Oby ten wstyd minął mi z wiekiem...
W ogóle zawsze byłam mega ambitna. Chciałam być bibliotekarką. Bo spokojna praca. Jednak gdy usłyszałam o zarobkach to odrazu mi się odechciało :D Oczywiście też jak normalna dziewczynka chciałam być z czegoś znana. Na przykład chciałam być pisarką. Nigdy nie chwaiłam się koleżankom bo czułam się wyjątkowa. Wiecie, że ja jedyna mam takie nudne ambicje.
W 1 klasie gimnazjum miałam 3 zagrożenia (teraz nie mam w ogóle) i byłam niemal pewna, że nie zdam. Wymyśliłam sobie, że jeżeli w dniu rozdawania świadectw mi go nie wydadzą (wtedy nie wiedziałam, że dają świadectwa, ale bez promocji do następnej klasy) to po prostu wyjdę i się zabije. Pójdę na wysoki budynek, łyknę tabletki, popodcinam se żyły i skoczę. Najlepiej na autostradę, pod samochód. Skutecznie.
Martwi mnie też, że nie mam marzeń! Ludzie gadają o tym, że trzeba spełniać marzenia. A mnie wkurza bo jak myślę co bym chciała to nie chcę nic. Nie wiem może napisać książkę? Choć za bardzo mi na tym nie zależy. Skoczyć na bungee (nie wiem jak to się piszę). Lecz i tak wiem, że bym nie dała rady. I też mi średnio na tym zależy.
Cóż. Nie jestem ambitna. Choć, nie! Chciałbym umrzeć śmiercią naturalną! A dajcie spokój, jestem nudną zrzędą...zżędą.
Dobranocki ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz