Kocham jeść, nienawidzę jedzenia. Staram się, nie ma efektów. Zerooooooo efektów. Zero!
Ćwiczyłam dzisiaj różne rzeczy. Chodziak z gwiazdami, ABS 4 minuty, fitappy ramiona, ramiona plecy i na wewnętrzną stronę ud. Wszystko po trochu.
Obwód tyłka: 94 cm, czyli rozmiar 36
Obwód brzucha: 82 cm, czyli rozmiar 44!
Czy ktoś mi to do cholery wyjaśni?!
Dzisiaj czytałam kawałek prezentacji na lekcji przed obcą klasą. Na 2 lekcji wf. A nie wiem czemu byłam zdyszana. Kłuło mnie w płucach, metaliczny posmak, zatkane uszy i sklejone gardło. Czytałam bardzo dziwnie bo miałam zniekształcony głos. Wszyscy teraz myślą, że to przez stres! Jestem wściekła! Nigdy jeszcze aż tak nie zareagowałam na stres. Mój głos był naprawdę dziwny. Dlaczego akurat wtedy, no kurdeee no! Nie wyrobię. Jestem na maksa wściekła. Całe dnie chodzę zmęczona. Nie mogę medytować bo natychmiast usypiam. Nie jem a tyję. Ćwiczę (niewiele, ale jednak) i tyję. Nienawidzę siebię, powinnam żyć z sobą w zgodzie. Kurwaaaaaaaa. Dlaczego w ogóle nie ma efektów odchudzania. Nic, żadnych nullll, a to 15 dzień. 2 tygodnie!
I ten popieprzony słownik w telefonie.
Dzień 15
Surówka z białej kapusty - 67 kcal
2 smażone kostki filetu z mintaja - 258 kcal
Miska truskawek - 42 kcal
Razem: 367 kcal
Aha i podsłuchałam, że ta dziewczyna co waży 40 kg jest bulimiczką.
Ona gada z inną dziewczyną z mojej klasy o niej:
"Nie, już nie, szkoda sobie psuć zęby"
Inna: "I marnowanie pieniędzy".
Nie wierzę jej, że przestała.
Też chcę.
Ja nie umiem wymiotować. Nienawidzę wymiotować.
Jak bulimiczmi to robią?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz