Thinspiracja

Thinspiracja

czwartek, 12 lutego 2015

Znowu nie śpię

No znowu nie mogę zasnąć! Często chodzę spać normalnie, bez większych problemów, no ale czasami jest właśnie tak. Leże, leże i nic. Czytałam w internecie przyczyny ciągłego niewyspania bo wciąż mi to doskwkera. Z 9 przyczyn pasuje tylko jedna. Nieregularne spożywanie posiłków. Może pora to zmienić.
Znowu stosuje wszystko co może pomóc mi zasnąć. Ale to bez sensu. Czytając książkę odczuwam zmęczenie i oczywiście nie wiem momentami co czytam. Kończę więc rozdział i kładę się spać. Hmm.. nagle otrzymuję dużą dawkę energii. No do cholery! Co jest? W dzień non stop chce mi się spać, a w nocy mogę robić wszystko.
Tak w ogóle zaczęłam czytać nową książkę. Był tam dość drastyczny moment. Chłopiec miał 5 lat.
"Ale ona jeszcze nie skończyła. Rozejżała się po pokoju. Szukała czegoś, czym mogłaby wymierzyć karę, która utkwiłaby mi w pamięci. Jej wzrok padł na żelazko stojące na desce. Widocznie prasowała, kiedy ktoś zadzwonił do niej, że jestem u Melissy i, wychodząc w pośpiechu z domu, nie wyłączyła żelazka. Chwyciła mnie za rękę i powlokła przez pokój, a potem przycisnęła mi dłoń do rozgrzanego metalu, aż zaskwierczało. Wrzeszczałem bez opamiętania z szoku i niewyobrażalnego bólu, jakiego nie czułem nigdy w życiu."

Nudzę się, tak. Nie mam co ze sobą zrobić.

niedziela, 8 lutego 2015

Ambicje

     Miałam dzisiaj jechać z rodziną do kina. Nie wyszło, ojciec chciał wpaść do rodziców i teraz siedzę i się nudzę zamiast siedzieć u siebie w pokoju i na przykład się pouczyć. To byłoby chyba lepsze niż bezczynnie siedzenie. Mam w najbliższym czasie 7 sprawdzianów. Ja się nie wyrobie. Na szczęście nasza klasa umie się wybronić i zwraca uwagę, że w gimnazjum można mieć tylko 3 sprawdziany na tydzień. Jednak 2 klasa to dużo nauki. A co będzie po gimnazjum? Myślałam o studiach medycznych bo się tym interesuje. Lubię wymyślać sobie choroby :D
Niestety nie lubię się uczyć i nie wyrobiłabym się z łaciną. Zresztą są to jedne z najtrudniejszych studiów. Rozważałam psychologię lub pedagogikę. Lecz jestem zbyt wstydliwa i nie umiem pomagać ludziom. Jak ktoś płacze to mi też się chce bo nie wiem co mam powiedzieć. Zwykle mówię typowy tekst, że nie warto płakać bo to nic nie da. Myślałam też nad dietetyką. Bo jakoś łatwo łapie te tematy, a zresztą u nas w rodzinie się na tym znamy. Ostatecznie chyba skończę na ogólniaku i ekonomii. Ambitnie co nie? Będę pracować w biedronce. W ogóle podchodzę do życia z pewnym dystansem. Nie zależy mi zbytnio. Moje aktualne plany na przyszłośc (takie najmożliwsze do spełnienia) to zostanie bezdomną. Będę zbierała deski i zbuduję sobie taki prowizoryczny domek. Żebym mogła skryć się przed deszczem i miała gdzie spać. Wyżebram pieniądze na jakiś kocyk. W ogóle ustalę sobie jakąś tygodniową normę pieniędzy do uzbierania. Oczywiście bym miała co jeść. Nie, nie jem pieniędzy!
A gdzie będę się kąpać? Nie wiem. Nie będę się myć. Myślałam nad fontanną, ale chyba nie odważyłabym się. Chyba nikt nie zabroni mi wejść do sklepu po chleb! No, ale odstraszałabym klientów... Będę prosić ludzi o kupno chleba. Chyba się zlitują i nie uciekną z moimi pieniędzmi. Mam nadzieję, że nie ma takich ludzi.
Pozostaje też kwestia wstydu. Nie wiem czy potrafiłabym błagać ludzi o pieniądze. Oby ten wstyd minął mi z wiekiem...
W ogóle zawsze byłam mega ambitna. Chciałam być bibliotekarką. Bo spokojna praca. Jednak gdy usłyszałam o zarobkach to odrazu mi się odechciało :D Oczywiście też jak normalna dziewczynka chciałam być z czegoś znana. Na przykład chciałam być pisarką. Nigdy nie chwaiłam się koleżankom bo czułam się wyjątkowa. Wiecie, że ja jedyna mam takie nudne ambicje.
     W 1 klasie gimnazjum miałam 3 zagrożenia (teraz nie mam w ogóle) i byłam niemal pewna, że nie zdam. Wymyśliłam sobie, że jeżeli w dniu rozdawania świadectw mi go nie wydadzą (wtedy nie wiedziałam, że dają świadectwa, ale bez promocji do następnej klasy) to po prostu wyjdę i się zabije. Pójdę na wysoki budynek, łyknę tabletki, popodcinam se żyły i skoczę. Najlepiej na autostradę, pod samochód. Skutecznie.
Martwi mnie też, że nie mam marzeń! Ludzie gadają o tym, że trzeba spełniać marzenia. A mnie wkurza bo jak myślę co bym chciała to nie chcę nic. Nie wiem może napisać książkę? Choć za bardzo mi na tym nie zależy. Skoczyć na bungee (nie wiem jak to się piszę). Lecz i tak wiem, że bym nie dała rady. I też mi średnio na tym zależy.
Cóż. Nie jestem ambitna. Choć, nie! Chciałbym umrzeć śmiercią naturalną! A dajcie spokój, jestem nudną zrzędą...zżędą.

Dobranocki ;)

sobota, 7 lutego 2015

Oczęta me

     Dowiedziałam się dzisiaj, że wprowadzono skierowania do okulisty. Czyli trzeba bezsensownie chodzić do lekarza rodzinnego. Denerwuje mnie to strasznie, ponieważ sama mam problemy z oczami. Odziedziczyłam to po dziadkach. Jeden od strony mamy, a drugi od taty. Fajnie co? Obydwaj mają jaskrę.
     Moja historia z oczami zaczęła się od tego, że miałam bardzo silne dolegliwości bólowe, a na lekcji wręcz płakałam. Poszłam z mamą do okulisty. Fajnego okulisty, afroamerykanina. Stwierdził zapalenie bakteryjne. Dostałam jakieś krople, które nie pomogły, więc wróciłam. Znowu dostałam nieskuteczne krople. Na szczęście następnym razem dostałam antybiotyk, po którym problem się rozwiązał. Okulista powiedział, że mam pójść za rok na kolejną wizytę w celu sprawdzenia czy coś tam się nie zmieniło.
     No i poszłam, szczególnie dlatego, że znowu mnie bolały oczy. Niestety już do innego okulisty bo tamten poszedł już na emeryturze. Okulistka (niestety już nie tak fajna) stwierdziła zapalenie spojówek. No i znowu powtórka, dwa razy dostałam krople, oczywiście nieskuteczne. Zbadała też ciśnienie oczu, wyszło 21 (norma to 12-21). Jak ciśnienie jeszcze się powiększy to zacznie mi się uszkadzać nerw, czyli pogorszy mi się wzrok. Może dojść do ślepoty :c
     Chodzi o to, że przez te skierowania mama nie będzie chciała chodzić ze mną do okulisty. Bo ja niby wymyślam, a ona nie będzie się fatygować do lekarza bo są tam ogromne kolejki. A ja muszę cierpieć. Ból oczu to nie błacha sprawa. Naprawdę może wymęczyć jak masz to 24/7.

piątek, 6 lutego 2015

Coś mi nie wyszło...

...jak zwykle.
Szybko poddałam się z tą dietą :D Dużo dzisiaj zjadłam i nie chce mi się tego podliczać. Wczoraj natomiast zjadłam ok.1200 kcal. Czyli 200 ponad limit.
Muszę też powiedzieć, że zniszczył mi się czytnik ebooków. Jestem w trakcie serii, a składa się ona z różnych historii. Na szczęście gdy ten czytnik mi się zepsuł byłam na początku kolejnej nowej. Myślę więc, że zanim wróci on z naprawy mogę przeczytać sobie coś innego.
Nie chce mi się ostatnio nic pisać bo jestem wyczerpana. W sumie nic mi się ostatnio nie chcę i mam jakąś ogólną apatie. Idę spać zwykle koło 22, teraz chodzę o 20 bo jestem bardzo zmęczona, że nie mogę ustać. Jednak mam jeszcze większe problemy z zaśnięciem. Powiedziałbym coś jeszcze, ale muszę to przemyśleć, czy na pewno chcę byście o tym wiedzieli.

wtorek, 3 lutego 2015

Kaloryjki

Nie mam co napisać, ale muszę się pochwalić, że już 2 dzień jestem na diecie 1000 kcal. WOW! Zjadłam dzisiaj 957 :)
Mało brakowało, a bym wszystko zaprzepaściła 1 smażoną kromką w jajku. A wiadomo, że chleb niezwykle chłonie tłuszcz i ma mnóstwo kalorii! Nawet koło 400. Mi niestety smakuje ten chlebek, ale zdołałam się powstrzymać i zawinęłam go w chusteczkę oraz schowałam. Musiałam bo ojciec mnie zmusił by go zjeść. Nie wiem jak to będzie w weekend bo mama robi nam obfite obiady, a ja nie mam sposobności by się wywinąć. Sam ten jeden obiad ma chyba z 800 kcal... Spróbuje zastosować tą sztuczkę z kubkiem. Podczas "picia" będę to jedzenie wypluwać. W ten sposób zjem mniej. Może też podzas obiadu wyjdę do toalety i wiadomo...

Powiem też o takim totalnie idiotycznym pomyśle. Przez to tylko zniszczyłam sobie metaboliczm. W ogóle nie jadłam w środy. Wiem, to głupie.

Cóż tu jeszcze powiedzieć..

Wspomniałam, że w sobotę wróciłam do domu i od poniedziałku chodzę do szkoły? Można było się domyśleć :D

Dobranoc <3

poniedziałek, 2 lutego 2015

Wstyd

O tym co bardzo mnie boli. Dzisiaj poczułam to bardzo dotkliwie. Staram się z tym walczyć. Wydaje mi się nawet, że się poprawia. Ale kij z tym. Jest wciąż tak samo. Wstyd. Wstydziłam się nawet założyć bloga. Jednak założyłam, ale poczułam się głupio i już go nie ma. Teraz idzie mi całkiem nieźle, ale boję się, że ktoś ogarnie kim jestem.

Sytuacje z życia.

1. Zawsze jak chcę się coś zapytać nauczyciela lub rówieśnika to sama tego nie zrobię. Robi to za mnie koleżanka, albo w ogóle rezygnuję, choć jest to dla mnie ważne. Na przykład mogłam mieć 4 z jakiegoś tam przedmiotu, ale zawaliłam kartkówkę. Niestety przez to wychodzi mi 3. Gdybym ją poprawiła, a miałam to zrobić dzisiaj to nie byłoby problemu. Miałam podejść do pani i się upomnieć. Ta, dupa. Mam 3.

2. Nigdy się na lekcji nie zgłaszam, choć chcę się wykazać. Wiecie czemu? Wtydzik. Pewiem nauczyciel powiedział, że w tym semestrze będzie mnie bardzo często pytał. Ten strach, który poczułam...

3. Kolejna sytuacja to informatyka. Naszym zadaniem było zrobić jakieś tam zadanie i zgłosić się by pani je oceniła. Problem był taki, że to ćwiczenie trzeba było ściągnąć z neta. A ja nie miałam internetu... Całą lekcje próbowałam się upomnieć, ale mi nie wyszło. Poddałam się. Pani zerkała i widziała, że nic nie robię. Miała to gdzieś. W sumie dobrze. Bo co gdyby zapytała czemu nic nie robię...Odpowiedziałabym, że nie mam internetu. Ona zapytałaby czemu się nie upomniałam. A ja co? Bo się wstydzę?

4. Kilka razy poryczałam się na lekcji. M.in. na fizyce. Nie wiem czy nazwać to płaczem, ale miałam załzawione oczy. Generalnie systematycznie po szkole odrabiam zadania domowe. I akurat zapomniałam tej jedynej fizyki. I cóż? Nagle zjawiła się pani pedagog i zarządzała wpisania się na kartkę osobom, które nie odrobiły tego zadania. Podeszła podała mi kartkę, a ja odruchowo (wiadomo z nerwów) powiedziałam: O matko, no zapomniałam. Musiało to chyba ostro zabrzmieć. Bo ona odpowiedziała bardzo szorstko: Nie pyskuj!
Kurde wiem, wielka sprawa, ale mnie niestety bardzo boli jak ktoś się do mnie tak zwraca..

5. Tak jakby dopowiem do 4. Kiedyś w podstawówce, gdzie wstydziłam się jeszcze bardziej na angielskim coś powiedziałam bo pani wstawiła mi uwagę. Do dziś nie wiem co. Ja nie kontroluje co mówię bo jak mam coś przeczytać to czuję taki lęk, kręci mi się w głowie, że mam jakby zaburzenie rzeczywistości.

I tak jest lepiej w odróżnieniu od podstawowki. Do klasy 4 jak nauczyciel mnie coś zapytał, a ja nie znałam odpowiedzi to nie potrafiłam wyjąkać nawet zwykłego nie wiem. Nauczyłam się to czasami powiedzieć, ale nadal jest ciężko.
Na przykład też w 1 kl gimnazjum wstydziłam się poprawić włosy. Tak, poprawić włosy. Na szczęście zwalczyłam to i teraz nie mam tego  problemu.

Nie daję sobie rady bo w "stresowych chwilach" mam różne somatyczne objawy. Chcę żeby mi ktoś pomógł, ale jak mam zwrócić się po pomoc...

PS. Odnośnie diety. Nie mogę przekraczać 1000 kcal, a dzisiaj zjadłam ich 952. Nieźle.

A i chyba nie kończę tej Magdy, to jest głupie. Idiotyczne młodzieżowe problemy. Tak błahe, a tak bolesne.

Dzięki, że jesteście. Jesteście dla mnie oparciem.

Czuję straszny ból, że muszę jutro wstać. Ehh...