Dzień 18
Marchewka - 12 kcal
Bułka z dodatkami - 232 kcal
Razem: 244 kcal
Dobry dzień, dobry dzień, ale nadal jest ze mną lęk, że to bez sensu.
W szkole nudziło mi się i błądzilam po internecie. Natrafiłam na pytanie czy dieta 1000 kcal jest dobra dla 13-latki. Oczywiście wszyscy na nie, typowe gadanie, aż tu nagle (pozwolę sobie zacytować):
" E tam, wiem, że będzie zaraz jakiś minus w moją stronę ;o ale mam to w dupie.
Dla mnie to jest to dużo, wiem, że potrzeba jeść 2000 kcal ale ja ogólnie jadłam 1000 na dzień i teraz jestem od 3 tygodni czy tam już miesiąc, nie wiem na diecie "do 600 kcal" czyli nie jem więcej niż 600 kcal dziennie, przeważnie jem ok 200-300 i się tym najadam. Zanim waga zacznie spadać, trochę minie ponieważ organizm pozbywa się wody itd a na końcu tłuszczu ;./. Ale jak już waga zacznie spadać to spada szyyybko, ja chudnę 1 kg co 2 dni ale musiałam poczekać 2,5 tygodnia czy tam 3 tygodnie zanim to nastąpi więc musiałabyś też przez jakiś czas czekać i się nie zrażaj po tygodniu, że czemu nie chudnie bo schudniesz..."
Motywacja.
Poza tym patrzyłam po necie na niskokaloryczne słodycze. Za dużo z tym zabawy, a kalorie i tak są. Wpisałam w wyszukiwarkę: "słodycze 0 kcal". Hihi, a tu taka strona z produktami gdzie prawie nie ma kcal, albo jest 0! Nie mogłam się napatrzeć. Przejżałam wszystko. Oczywiście nie mogłam się powstrzymać przed zamówieniem gdy zobaczyłam masło orzechowe brak kalorii. Wyobrażacie to sobie?! Haha, kocham to. Póki jest hajs, trza korzystać bo długo tak nie będzie...inna sprawa.
Zgadnijcie ile tego wzięłam.
5x masło orzechowe
2x krem czekoladowo-orzechowy
1x herbata z dużą dawką teiny (0 kalorii oczywiście)
2 x słodzik (5 kcal na 100 g, a 1 opakowanie ma 0,5 kg)
Oj dużo, dużo.
Cena wraz z wysyłką: 187, 80 zł
Powinno przyjść w okolicach 24 h.
Mam lekkie wyrzuty sumienia, a zarazem ogarnęła mnie ekscytacja.
Prez prawie cały weekend nie będzie rodziców, więc mam nadzieję, że się nie dowiedzą. A mój brat, jak się dowie, że przyszła do mnie paczka to chyba zrozumie, że wzięłam 1 słoik na spróbowanie.
Hahahahahaahah.
Ćwiczę totalnie randomowo. Włączam Chodziaka: Skalpel czy coś w tym stylu, robię rozgrzewkę, trochę jej ćwiczeń i potem jakieś wyzwania. Następnie ABS 4 min dla kobiet i różne ćwiczenia z fitappy. Dziękuję dobranoc.
Na głodzie (nie takim dużym jak przy wcześniejszych ważeniach): 52.6
W centymetrze brak różnicy. Zeszła mi woda.
Dzień. 16
1 smażona kostka filetu z mintaja - 129 kcal
Łyżka masła orzechowego - 139 kcal
Średnia miska truskawek - 84 kcal
Razem: 352 kcal
Co do masła, wywaliłam to masło. Trochę rano wywaliłam na wypadek i podjadłam przy okazji i tak samo po szkole, ale tym razem cały już poszedł i nic nie ma. Poza nutellą (nadal zamkniętą).
JESTEŚCIE SUPER MOTYWAJĄ!
(Kim są ci" jesteście"? haha)
Dobranoc.
Kocham jeść, nienawidzę jedzenia. Staram się, nie ma efektów. Zerooooooo efektów. Zero!
Ćwiczyłam dzisiaj różne rzeczy. Chodziak z gwiazdami, ABS 4 minuty, fitappy ramiona, ramiona plecy i na wewnętrzną stronę ud. Wszystko po trochu.
Obwód tyłka: 94 cm, czyli rozmiar 36
Obwód brzucha: 82 cm, czyli rozmiar 44!
Czy ktoś mi to do cholery wyjaśni?!
Dzisiaj czytałam kawałek prezentacji na lekcji przed obcą klasą. Na 2 lekcji wf. A nie wiem czemu byłam zdyszana. Kłuło mnie w płucach, metaliczny posmak, zatkane uszy i sklejone gardło. Czytałam bardzo dziwnie bo miałam zniekształcony głos. Wszyscy teraz myślą, że to przez stres! Jestem wściekła! Nigdy jeszcze aż tak nie zareagowałam na stres. Mój głos był naprawdę dziwny. Dlaczego akurat wtedy, no kurdeee no! Nie wyrobię. Jestem na maksa wściekła. Całe dnie chodzę zmęczona. Nie mogę medytować bo natychmiast usypiam. Nie jem a tyję. Ćwiczę (niewiele, ale jednak) i tyję. Nienawidzę siebię, powinnam żyć z sobą w zgodzie. Kurwaaaaaaaa. Dlaczego w ogóle nie ma efektów odchudzania. Nic, żadnych nullll, a to 15 dzień. 2 tygodnie!
I ten popieprzony słownik w telefonie.
Dzień 15
Surówka z białej kapusty - 67 kcal
2 smażone kostki filetu z mintaja - 258 kcal
Miska truskawek - 42 kcal
Razem: 367 kcal
Aha i podsłuchałam, że ta dziewczyna co waży 40 kg jest bulimiczką.
Ona gada z inną dziewczyną z mojej klasy o niej:
"Nie, już nie, szkoda sobie psuć zęby"
Inna: "I marnowanie pieniędzy".
Nie wierzę jej, że przestała.
Też chcę.
Ja nie umiem wymiotować. Nienawidzę wymiotować.
Jak bulimiczmi to robią?
Piszę to drugi raz bo skasowała mi się treść tego posta.
W skrócie:
W dzień dziecka jest wycieczka klasowa (spacer). Nie idzie żadna koleżanka, z którą nie boję się rozmawiać. Rozmawiałam z rodzicami, ale nie pozwalają mi nie iść bo całe dnie siedzę w domu. Pozostają wagary. Nie chcę wiedzieć co bym czuła idąc tyle czasu sama. Z byłą przyjaciółką w grupie, bawiącą się z innymi. Wstyd. Wstyyydddd.
W szkole mamy zajęcia gdzie gotujemy. Dzisiaj miałam robić zapiekaniki z koleżankami. Nie było normalnych zajęć. Zmarnowałam tylko hajs na bagietki (w domu są bułki i chleb). Na dodatek zostało mi masło orzechowe z babeczek. To połączenie. No i nutella mojego brata. Jednak póki nie jest otwarta to nie ruszam.
Ćwiczyłam tylko 10 minut z Ekstra figurą (45 min) Ewy Chodakowskiej.
Obiecałam. Ale jutro...to masło orzechowe. Yhhyym, ciężko będzie.
Moi rodzice jadą na wesele i chcą zostawić mnie i brata z babcią. Tą babcią, która non stop gada. Jak ostatnio u nas była to myślałam, że... nie wiem, nie wyrobię. Weszła do mojego pokoju i nawijała z 5 godzin.
Próbuję namówić mamę, żeby zostawiła nas samych. Ja mam 14, za kilka miesięcy 15 lat, a mój brat chodzi już do technikum. To tylko niecałe 2 dni.
Pisałam dzisiaj 2 etap konkursu przyrodniczego. Boję się, że będę ostatnia. Były zadania otwarte...
Dzień 14
Razem: 0 kcal
Jestem non stop wyczerpana. 3 razy z rzędu usnęłam podczas medytacji. Od rana do wieczora jestem wyczerpana. Dzisiaj medytowałam wcześniej bo zwykle robiłam to wieczorem. Myślałam, że to coś da. Usunęłam.
Ćwiczyłam dzisiaj z Ewą Chodakowską cały Skalpel.
Dzień 13
2 babeczki
Podjadanie - 23 kcal
Sałatka z gyrosa - 764 kcal
Truskawki z twarogiem i cukrem - 172 kcal
Razem: 1259 kcal
Jutro głodówka na 100000 %. Obiecuję.
Idę spać.
Co powoduje to zmęczenie?
Za wczoraj:
Nie napisałam nic bo było spotkanie rodzinne. Ojciec i dziadek się upili. Wróciliśmy po 22 bo nie dało się ojca wyciągnąć. Obżarłam się wczoraj jak to na spotkaniu rodzinnym. I tak mogło być gorzej. Nie ćwiczyłam bo czasu brak. Po powrocie umyłam głowę i bardziej zależało mi na medytacji. Medytuję bez mantry, wolę skupiać się na swoim oddechu. Wczoraj usunęłam. Było to dla mnie nowe doświadczenie, no bo..spać na siedząco.. :)
Wczoraj jak ojciec był uchlany powiedział, że mnie nienawidzi. I jeszcze, że nas nienawidzi (ja i brat) oraz jak byliśmy w aucie (czyli + mama).
Wiedziałam, że mam ojca, choć go nienawidziłam to go miałam. Teraz wzięłam serce w garść i wyrwałam kawałek. To moja decyzja. Nie chce mieć takiej osoby w rodzinie.
Dlatego jakiś czas temu postanowiłam być abstynentką. Nie piję alkoholu. W ogóle! Już nigdy. Zobaczymy jak to będzie. Same 18 urodziny. Nie chcę pić i nie chce uchodzić za jeszcze większego dziwaka. Mamy czas...
Dzień 11
2 ziemniaki - 130 kcal
Kotlet schabowy - 577 kcal
Młoda kapusta zasmażana - 189 kcal
Chips czekoladowy z orzechami - 32 kcal
Ciasto z kremem i kajmakiem - 430 kcal
Serek" Danio" truskawkowy - 156 kcal
Razem: 1514 kcal
Za dzisiaj:
Robiłam po szkole babecki na Dzień Mamy. Zwykły przepis z 3 łyżeczkami masła orzechowego. Do tego kilka kawałków Snicersa (pokrojone). Brat mi podpowiedział dać jeszce po kawałku na wierzch. Wyszło ok, tylko czemu zawsze jest takie mokre w środku i wygląda na surowe?
Głupio mi jej to dawać bo mamy jeszcze trochę ciast ze spotkania rodzinnego. Mam 15 babeczek. Niby nie tak dużo. Chciałam jej upiec tyko kilka na śniadanie, ale cóż...
Dajemy jej to jutro rano + do tego słodycze od brata.
Dzisiaj znowu usunęłam podczas medytacji. Nie wiem czy jak tak się dzieje, to czy te medytacje mają w ogóle sens. Hym, to w sumie jak zwykły sen.
Podczas robienia babeczek oblizywałam łyżkę i miskę. Musiałam zjeść trochę surowego ciasta bo było go za dużo. Do tego Snickers.. I musiałam sprawdzić czy to jest jadalne. Miała być głodówka. Grr.. zobaczymy czy juto wyjdzie.
Dzień 12
Surowe ciasto z babeczek - 95 kcal
Półtorej babeczki - 83 kcal
Kawałek "Snicersa" - 130 kcal
Razem: 308 kcal
PS. Książka: Dan Brown - Demony i Anioły
Jest o iluminatach. Jest świetna! Czasami naprawdę rozbawia, uświadamia i ma bardzo mądre.. hmm.. przekazy?
Ps. Nie stawiajcie mi pomnika,
wystarczy zwykły znicz bez krzyża i chodnika.
Kwiaty? Po co? Nie zabrzmi to radośnie,
co byś na mnie nie posadził, nic dobrego nie wyrośnie.
Nie jest dzisiaj najlepiej, ale... zobaczycie.
Od wczoraj postanowiłam codziennie ćwiczyć. 2/2 dni już mam za sobą. Jak dopracuję plan ćwiczeń to wam go kiedyś wyśle.
Co do tych aur... Robiłam to ćwiczenie z książką. Non stop widzę tylko poświatę o tym samym kolorze co od palców. Nie wiemm. Zacznę od medytacji, znaczy bardzej na skupieniu się. Jestem nieco rozbiegana w myślach. Medytowałam dzisiaj tylko 10 minut. Nie mogłam się skupić bo dzieci za oknem darły ryjki i co chwilę mnie coś swędziało i musiałam przęknąć ślinę... Trzeba poćwiczyć to i jeszcze oddychanie.
Przez to wszystko nie miałam czasu na czytanie. Źle się z tym czuję.
Dzień 10 :(
Pół bułki kajzerki z szynką rzodkiewką, pomidorem i szczypiorkiem - 108 kcal
Marchewka - 12 kcal
2 jajka sadzone - 254 kcal
Młoda kapusta zasmażana - 189 kcal
Młode ziemniaki ugotowane - 130 kcal
Kruszonka (surowa bo robiłam ciasto) - 223 kcal
Miska prażonych jabłek - 221 kcal
Razem: 1137 kcal
Rozpusta, ale mam nadzieję, że to co dzisiaj robiłam spaliło troche kalorii.
Ćwiczenia, sprzątanie pokoju, w tym odkurzanie i mycie podłogi, mycie blatów w kuchni, pieczenie ciasta (szarlotka), zakupy w biedronce (pieszo), wieszanie i ściąganie prania oraz farbowanie mamie włosów.
Nie ma to jak sobota.
To "odchudzanie" nie przynosi efektów. Zastanawiam się nawet nad dietą: Intermittent fasting, ale boję się, że to za dużo kalorii.
Wczoraj ćwiczyłam, a miałam zakwasy tylko w ramionach. Whhy? Dzisiaj też coś tam zrobiłam.
Dzisiaj rozpoczęłam naukę widzenia aur. Nie miałam zbytnio czasu, więc wykonałam tylko ćwiczenie z palcami wskazującymi. Widziałam poświatę lekko zieloną. Nie wiem dlaczego. Może przez to, że dłonie trzymałam nad żółtą ścianą. Mówię wam to widzenie nici idącej od palców jest niezwykłe ekscytujące. Spodziewałam się raczej takiej cieniutkiej nici, a tu taka grupa na połowę palców xd
Jutro zrobię ćwiczenie z książka itd.
Polecam poczytać na ten temat jak i o tej diecie, o której wcześniej wspomniałam.
Dzień 9
Zupa gulaszowa - 303 kcal
Plaster szynki drobiowej - 18 kcal
Razem: 321 kcal
Jeszcze walczę, ale nie wiem jak długo bo efektów brak. W lustrze nie ma różnicy, czyli zrzucone kilogramy to była woda. Wkurza mnie to, że po jedzeniu mam strasznie wzdęty brzuch. Na wakacjach jak będę nad morzem będę musiała jakoś wymigiwać się od śniadań bo na plażę zwykle chodzimy przed południem.
Śmierć. Śmierć. Śmierć. Śmierć. Śmierć. Śmierć. Śmierć. Śmierć. Śmierć. Chcę umrzeć. Nie mam siły o tym mówić. Jestem inna, jestem wariatką, psychopatką, jestem nienormalna. Nie mam siły mówić dlaczego chcę.
Już wcześniej próbowałam. To było żałosne. Poszłam w pewne miejsce byleby nie być w domu. Połknęłam 80 tabletek. Wiedziałam, że to stanowczo za mało, ale dzień wcześniej byłam cholernie zdeterminowana. Mama wozi mnie do szkoły. Powiedziałam, że mam projekt z samego rana i, że pójdę na nogach, ale ona mnie zawiozła. Pod szkołą zaczekałam aż odjedzie i zawróciłam. Nic się nie działo po wzięciu, więc wróciłam. Lekko się bałam, że będzie bolało. Przyznałam się przyjaciółce. Następnego dnia miałam straszne mdłości i tak przez kolejny dzień.
Drugi raz. Tak samo zwiałam spod szkoły, tylko bez tekstu o projekcie. Postanowiłam, że zrobię to w domu. Wiedziałam, że mi się nie uda, a mimo wszystko kilkanaście dni wcześciej miałam całą szkołę w dupie. Śmiałam się, że będą cierpieć. Ohhhh jak ja chce nie żyć, nie być, nie czuć. Błaaagam. W domu po tym jak mama wyjechała wzięłam żyletki z maszynek, które wyjęłam dzień wcześniej. Śmierć. Chciałam podciąć sobie żyły i tętnicę i wszystko. Ostatecznie zrobiłam kilka marnych kresek i teraz muszę blizny ukrywać. Nie zapomnę jednego widoku. Jedno z pocięć było dość głębokie. Długo nie zachodziło krwią. W środku były takie małe żyłki. Fioletowe, niebieskie, zielone. To mogły być nerwy. Ja zamiast przeciąć którąś z nich otrząsałam się z teg widoku. Zaszło krwią i już tego nie zrobiłam.
Nazywam te próby: próbami osobistymi. Tylko ja o nich wiem. Tylko ja wiem, że 2 latek zrobiłby sobie większą krzywdę.
Chciałabym skoczyć z wysokości. Ale skąd? U mnie w mieście nic nie ma, a nie zapytam o wejście do bloku któregoś z mieszkańców. Musiałbym pojechać do większego miasta. Nie odważę się pojechać autobusem.
Marzę o śmierci. Pragnę tego jak nic. Chcę. Tego nie da się wyrazić słowami. Potrzebuję tego. Błagam, nie wiem co zrobić. Chcę umrzeć.
Dzisiaj znowu się obżarłam. Czułam kamienie w żołądku. Wyrzuty sumienia. Wieczorem zrobiłam jakieś tam bidne ćwiczenia. Brzuch wzdęty, większy, jakbym wróciła do punktu wyjścia. Bo wróciłam.
Dzień 8
Zupa gulaszowa - 424 kcal
Razem: 424 kcal
Nie wiem co mam robić. Wszystko mnie przerasta. WSZYTSKO!
Dzisiaj krótko. Trochę zawaliłam. W szkole zjadłam mandarynkę i po szkole też chciałam coś zjeść. Nie miałam na nic pomysłu, a jak już coś chciałam to było bardzo kaloryczne. Nie zjadlam nic. Jednak zadzwoniła mama bo nie zrobiła nam obiadu. Zapytała się czy chcę placki ziemniaczane czy sałatkę z gyrosa. Wybrałam sałatkę. Heloou, to sałatka, mało kalorii. Błąd. Przywiozła mi wielką miskę, 2 kilo mięsa i do tego sos czosnkowo-majonezowy. Zdjęłam nadmiar sosu, a resztę zjadłam. Całą wielką miskę! Czułam się strasznie ociężała. Mam wyrzuty sumienia. Placki bardzIej się opłacały. Specjalnie z nich zrezygnowałam, ale jak tak teraz patrzę to wyszłoby mniej kalorii. AAAAAAAAAA! Nie płacz nad rozlanym mlekiem.
Jutro cała moja klasa ma konkurs literacki. Podają kilka tematów, mamy jakiś wybrać i napisać opowiadanie. Nie chcę, ale niestety jest też na ocenę. W tamtym roku się totalnie zbłaźniłam. Napisałam o dziewczynie, która szuka leku na raka, ale ostateczne jej nie wyszło. Hmm..fascynujące. Może to dlatego, że zbytnio się przeceniałam. Nieźle szły mi prace pisemne i chciałam na konkursie udowodnić, że to jest mój taki talent i jestem wyjątkowa. Cały dzień zamartwiałam się jak mi pójdzie. Pomodliłam się nawet o wenę czy tam, żebym ładnie napisała. Teraz postaram się przyjąć to ze spokojem. Mam to gdzieś.
Dzień 7
Mandarynka - 27 kcal
Sałatka z gyrosa - 456 kcal
Razem: 483 kcal
Uhuhuhu. Strasznie się dzisiaj czułam. Możliwe, że dlatego bo musiałam wyjść do ludzi. Miałam dzisiaj prezentację z koleżanką na muzyce. Nie było tragedii, ale niestety jestem świadoma, że z nerwów sepleniłam. Czytam na jednym dechu, a potem sama się sobie dziwię, że robię przerwy, żeby przełknąć ślinę i zaczerpnąć powietrza. To był dobry moment na przełamywanie wstydu. Po szkole byłam w biedronce, a potem w jeszcze innym sklepie bo tam nie było wszystkiego, albo tylko nie widziałam. Cóż, Ola woli zapierniczać do innego sklepu zamiast zapytać. Przynajmniej spaliłam dodatkowe kalorie.
Przyszła dzisiaj paczka z Avonu. Korektory jak kolektory, podkład nie jest w butelce tylko w takim okrągłym opakowaniu. Jutro kupię gąbeczke do nakładania. Krem do rąk pachnie jak budyń waniliowy, a balsam prawie w ogóle nie ma zapachu. Ogółem mogło być lepiej bo podkład szybko mi się skończy.. :(
Co do mojego samopoczucia. Byłam dzisiaj strasznie senna! Kręciło mi się w głowie. Wcześniej zrobiłam identyczną głodówkę, a czułam się conajmniej 3 razy lepiej. Po prostu normalnie. A tu.. Nie pobrudziłam miski i nie wywaliłam obiadu bo nie miałam czasu. Więc po powrocie mama mi go zagrzała i przyniosła do pokoju bo ja się uczyłam. Wywaliłam mięso i kaszę, ale surówek nie. Sama nie wiem czemu. Byłam wyczerpana, więc je zjadłam. Miałam mieć 2-dniową głodówkę, ale nie wypaliło. Bywa :)
Na lekcji w szkole błądziłam po internecie. Na zapytaju włączyłam kategorię: zjawiska paranormalne. Ktoś pytał o tulpę. Ktoś inny odpowiedział, że dajmon jest łatwiejszy jak na początek. Spróbowałam. Wymyśliłam geparda. Płeć męska. Trudno jest bo nie wiem czy to On mi mówi czy to ja sama do siebie. Myślałam: Hmm.. ciekawe jakie będzie miał imię? Usłyszałam w głowie Leopard. Leonard? - powtórzyłam w myślach. I znowu Leopard. Śmieszne. Brzmi trochę podobnie do geparda. LeoPARD. Nie wiem czy to ja sobie tego nie wymyśliłam.
Dzień 6
Mizeria - 87 kcal
Surówka z rzodkiewek - 37 kcal
Pomarańcza - 106 kcal
Razem: 230 kcal
Nie wiedziałam, że pomarańcza ma aż tyle kalorii!
Wstydzą się bycia sobą, stąd na ich twarzach maska,
wstydzą się prawdy, dlatego sięgają po kłamstwa.
Naturalna sprawa, nie obce mi nic co ludzkie,
jedni wstydzą się Ciebie, inni odbicia w lustrze.
Wstydzą się powiedzieć kim są, wstydzą się nazwisk,
niektórzy wstydzą ojca się, niektórzy matki.
Pożyczać kasy się wstydzą, to wciąż siedzi w nich,
przewidywani wszyscy, stąd ten cały ich wstyd i,
wstydzą się uczuć, wyzwań, przecież wiesz,
tych gęstych jak deszcz też wstydzą się łez...
W ciągu 4 dni, w tym jeden bez jedzenia schudłam ok. 2 kg. Jeżeli dalej tak pójdzie to w 32 dni powinnam zrzucić 8 kg i zejść do 45 kg. Ta waga jakoś przejdzie, żeby w miarę ok wyglądać w stroju kąpielowym. Obawiam się jednak, że to tylko woda bo zaczęłam chudnąć w czwartek gdy dostałam okres. Może po prostu przed okresem głupi organizm zatrzymał wodę.. :( Mam nadzieję, że nie, że ja naprawdę chuudnę. W tamtym roku schudłam do 47 kg. Wciąż miałam wielgachne uda i zadek. Ale jak się napięłam to było akceptowalne. Póki co wyznaczyłam sobie za cel 50 kg.
Pewna dziewczyna z mojej klasy do niedawna z wyglądu pod względem wagi była do mnie podobna. Zauważyłam, że schudła. Teraz dziewczyny skarżą się na to ile ważą. Nawet taka jedna, totalnie wychudzona! xd Rozumiem, ja też pewnie bym narzekała. Ciągle narzekam. Jestem niezłą obserwatorką, więc podsłuchałam też, że stroni od slodyczy. Jednak je inne rzeczy. Naprzykład taką bułkę. Robi też duże przerwy między posiłkami, a to dobrze..Gorzej dla mnie. Zauważyłam też ogromną poprawę fizyczną. Na wf-ie robimy test sprawności fizycznej, w którym m.in jest bieg na 20 minut. Większość biegła wolnym truchtem. Prawie szła. Nazwijmy tą dziewczynę SZUJA. No więc szuja biegła szybko jak na maratonie. Poza nią biegła też tak moja koleżanka. Ona jednak w pewnym momencie się poddała. A szuja biegła całe 20 minut i jeszcze jedno kółko chciała zaliczyć! Wątpię, żeby ona chciała mieć wystające kości jak ja tego pragnę, więc wyrobi sobie mięśnie. Nie będzie mogła objąć uda dłońmi! Ja będę delikatna i lekka jak motyl, będę łagodną dziewczyną. A ona? Twarda i ciężka. Nikt nie będzie mógł jej unieść. Mam nadzieję.
Więcej o szuji. Ona chce być idealna. Ja nie wiem, zaczęła brać jakieś antydepresanty czy co? Ciągle zwraca na siebie uwagę. Ten satysfakcjonujący, a zarazem kpiący i niewinny uśmieszek. A oczy. Zawistne, kokietywne, wykazują samouwielbienie i dużą pewność siebie. Nienawidzę ludzi pewnych siebie. Czemu? Bo ja nie mogę taka być. Niektórzy są tacy swobodni. Czy nie mogliby oddać mi cząstkę tego? Uwolnić od bólu, który codziennie mnie wyżera? Wszyscy mają mnie za szarą myszkę! Ja do cholery taka nie jestem, a muszę ją udawać przez resztę popieprzonego życia. Jak ja znajdę pracę? Rozmowa kwalifikacyjna, nigdy w życiu. Prosto i szybko. Muszę kiedyś napisać o tym post.
Będę od nich lepsza. Mam nadzieję, że niedługo umrę, a zanim to nastąpi chcę pokazać innym, że umiem być chuda. Chcę umrzeć chuda. Skończmy temat, nie bójcie się, nie umrę. O ile macie mnie za kogoś, a nie tylko za idiotkę, która wykorzystuje internet żeby zdobyć motywację lub się wyżalić.
Czytam teraz książkę o dziewczynie z anoreksją. Trzynastolatka. Nałogowo ćwiczy. Też chce. Ja od czasu do czasu robię brzuszki, pompki, prysiady, ciężarki i inne podstawowe ćwiczenia. Nie umiem ćwiczyć z Chodakowską. Ostatnio wpadłam na bloga, gdzie dziewcyna ćwiczyła aerobik. Spróbowałam. Ujdzie bo fajna jest nauka układu, ale czasami jest zbyt skomplikowany. Zumba jest lepsza. Ale co tam durne 10 minut tańca. Nie mam kiedy tego ćwiczyć. Bo jak niewiadomo czemu mój brat jest w domu, albo któryś z rodziców wcześniej wróci z pracy jak dzisiaj. Przynajmniej mogę po cichu robić brzuszki itd.
Chciałabym wytrzymać 5-dniową głodówkę. Było by ok, gdyby nie to, że muszę wychodzić do szkoły. Nie wspominając o wf. Przynajmniej raz na 4 dni muszę mieć 1-dniową głodówkę. Challenge accepted (nie wiem czy dobrze napisałam, a grupa zaawansowana z angielskiego :d).
Waga: 53.5 kg <3
Dzień 5
Razem: 0 kcal
Mówią na nich skazani na samotność,
ci co wybrali ból aby prawdy dotknąć.
Mówią na nich skazani na istnienie,
wędrowcy ciszy w pogoni za przeznaczeniem.
To chyba jakiś nawyk się zrobił z tego :p
Jestem tak grUUUUUBa! Z brzuchem już lepiej, zszedł trochę, ale te uda i tyłek. Nie mogę na to patrzeć! Do wakacji tylko ok. 6 tygodni. Nie mogę, chce mi się płakać, jestem tak bezradna. Jutro się zważę, ale waga stoi u mojego brata w pokoju i niestety jak on będzie w domu to nici z tego gówna. Ja tak siebie nienawidzę! Jak nie zobaczę rezultatów to się po prostu zabiję. Prosto i szybko. O tym temacie może kiedyś w innym poście. Utrata wagi może też wynikać z utraty mięśni bo mój pojebany organizm spala mięśnie zamiast tłuszczu! Chcę być chuda. Móc objąć dłońmi swoje udo.
Samo zmierzenie nic nie da, no bo jakich ja mogę się spodziewać rezultatów po 2 dniach. Te dni tak mijają. Chciałabym sprostać wyzwaniu, że przez najbliższe 5 dni nic nie ziem... Boję się, że organizm spali mięśnie. I oczywiście, że będzie bolało, albo poddam się bo mama zrobi jakiś przepyszny obiadek. Jestem taka słaba!
Nie daje się jakimś tanim przekąskom. Lody przy powrocie od babci i mamba. Jedna guma ma 20 kalorii! Zjesz 5 takich i już 100. A ja się dziwiłam, że tyję. Ależ ja się zapuściłam. Lecz byłam w lekkiej depresji. O tym w innym poście. Jedzenie mi pomagało bo skupiałam się tylko na nim. Tak naprawdę nie miałam wyrzutów sumienia. Bo wiedziałam... inny post.
U babci było spoko. Kuzyn ma już 4 miesiące. Odziwo lubi siedzieć i niestety trzyma plecy sztywno. Co do pleców, słyszałam, że jak będziesz trzymać dobrą postawę i napinać mięśnie brzucha to możesz spalić do 50 % kalorii więcej. Tak napinam, że mi żyłki pękają.
BŁAGAM NIE GŁOSUJCIE NA DUDĘ! TO PARSZYWA ŚWINIA. MÓWI CIĄGLE O PIENIĄDZACH, O POLSCE, A INNE KRAJE MA W DUPIE. CHCE KSZTAŁCIĆ TYLKO POLSKE. DAJE NAM TYLE OBIETNIC. JEGO OBIETNICE SĄ SZACOWANE NA WYDATEK OKOŁO 240 MILIARDÓW! BŁAGAM WAS LUDZIE! Z KOMOROWSKIM NIE BYŁO TAK ŹLE. CHCIAŁAM KUKIZA, ALE NIE MOGŁAM GŁOSOWAĆ I.. :(
Dzień 4
2 pomidory koktajlowe - 6 kcal
Kotlet schabowy - 511 kcal
Sałata ze śmietaną - 54 kcal
3 pomidory koktajlowe - 9 kcal
Razem: 580 kcal
Aha, i pijmy dużo wody.
Życie to kurz, gdy upadło w nim wzruszenie,
każda prosta sprawa nadaje mu znaczenie.
Doceniamy gdy tracimy i sprzed oczu nam coś znika,
dzisiejsza kartka może być ostatnią z pamiętnika.
Już 3 dzień. Jak rodzina jest w domu mniej boję się o napad, ale boję się, że wepchną mi jakieś jedzenie. Takie weekendowe obiady... Za każdym razem jedząc go rozpycham sobie żołądek. Dzisiaj na obiad były żeberka. Że względu na to, że ja nienawidzę tłustego mięsa, odgrzałam sobie wczorajszą roladę. Poza tym były ziemniaki, których nie tknęłam i szpinak z warzywami i jajkiem. Niewiele tego zjadłam, ale wiedziałam, że nie będzie to zbyt kaloryczne.
Jutro jadę do babci. Przy okazji dziadka, cioci, wujka, kuzynki w moim wieku i niedawno narodzonego kuzyna. Ojciec z bratem jadą na basen i na jakiś wyciąg. Ja i mama nie jedziemy bo mamy okres w tym samym czasie. Hyhy, jakoś tak zawsze fajnie wypada xd Uff.. nie chciałam jechać na basen z tym moim wzdętym brzuchem. Na początku myślałam, że jedziemy tylko z ojcem i bratem chodzić po górach. Na szczęście nie. Nawet trochę się cieszę na spotkanie z kuzynem i, że mój brat w końcu go zobaczy bo jeszcze nie miał okazji. Pociesza mnie, że jadę z mamą. Niestety ojciec. Zawsze drze tę swoją japę. Wiem, że nie powinno się nienawidzić, ale ślepa miłość może być nawet gorsza. Wyczytałam to w książce od religii :D
Wytrzymam tą niedziele jakoś bo ojca długo nie będzie ^^ Wkurza mnie tylko, że muszę wcześnie wstać. Wyruszamy o 9, a mi przygotowanie zajmuje z godzinę. Przynajmniej zyskam na śniadaniu bo go nie jem. W ogóle skończył mi się podkład. Używałam pokładu w pierwszej klasie. Mieszałam jakieś 2 gówna, które tak naprawdę nic nie dawały. Jednak byłam przyzwyczajona do używania ich i dodawały mi trochę otuchy. W pewnym momencie przestałam. Zostało mi ich trochę.
Mam chorobę skóry. Mieszkowe zapalenie. Cóż, nie tylko na ramionach jak to bywa, ale też na twarzy. W końcu pewnego dnia zauważyłam dość fajnie wyglądający podkład z Avonu u mamy. Sprobowałam, co tam, najwyżej zmyję. Hyh, było to przed wyjazdem na zakupy z mamą. Nagle ona dzwoni, że będzie za 10 minut. Łoot? Nawet obiadu nie zjadłam. Nie było czasu, żeby go zmyć. Jadłam pierogi aż przyjechała mama. Nie zauważyła tapety Tylko wspomniała już w aucie, że prawie nie widać czerwoności mojej twarzy, tylko trochę zarysowane krosty. Niestety ten podkład wchodzi w pory. Tak to się zaczęło, teraz się bez niego z domu nie ruszam. Używałyśmy go razem, więc się szybko skończył. Mówiłam mamie, że trzeba zamówić nowy, ale zrobiła to za późno. Zamówiliśmy 2 podkłady. Rozświetlający - dla mamy i matujący - dla mnie. Poza tym 3 korektory (2 dla mnie) i inne pierdoły. Nie mam podkładu na jutro, ale ratuje mnie resztka korektora i stare podkłady. Mama też coś tam ma, ale nie próbowałam, a nie chce grzebać jej w kosmetyczce jak nie będzie jutro czasu. Mama dostała sms-a, że paczka z kosmetykami przyjdzie we wtorek. We wtorek po mojej prezentacji. A chciałam wyglądać ładnie kiedy cała klasa będzie mogła mnie podziwiać. Cóż, trza sobie radzić. Kiedyś w ogóle go nie używałam.
Mniejsza.
Dzień 3
-Kurczak z serem żółtym (cała porcja) - 574 kcal
- Szpinak z warzywami - 67 kcal
- 3 pomidory koktajlowe - 9 kcal
Razem: 650 kcal
Życie to taka bardzo smutna historia,
nie zrozumiesz jej znów unikając łez.
Aby odnaleźć sens musisz zajrzeć do środka,
wprost do wnętrza serc, naszych rozdartych serc.
Przyznaję, dzisiaj była rozpusta. Lecz bywało gorzej. Poddałam się słodyczom, które przywiózł ojciec z pracy. Sam obiad był przepysznyyy. Nie jadłam tyle godzin aż w ustach poznałam ten smak kurczaka. Smak ostrych przypraw na moim języku. Postanowiłam jeść jak najdłużej. Zawsze lubiłam jeść i w wolnym czasie...no jadłam. Nie dziwię się więc, że tak się zapuściłam. Myślałam, że muszę mieć coś od życia skoro już jest tak do dupy. Jednak kurde wiedziałam, że satysfakcja chudnięcia jest bardziej warta. Inni będą postrzegać mnie jako osobę, która o siebie dba.
Nie jem w szkole, ciekawe czy ktokolwiek (poza koleżanką, z którą spędzam większość czasu) zdaje sobie z tego sprawę. Nigdy nie widzieli mnie jak cokolwiek jadłam. Może myślą, że chodzę na obiady bo faktycznie przez całą 1 klasę tak było. Potem nie jadłam nic, ale strasznie nawalał mnie brzuch. Znacie to ssanie w żołądku? Jadłam, więc w szkole jeden posiłek pomiędzy od śniadania do obiadu po szkole. Trwało to jakoś 2 tygodnie. Nie chciało mi się robić 2 śniadania ani nie chciałam wydawać pieniędzy na miliony kalorii. Bo tylko takie rzeczy można znaleść u nas w sklepiku szkolnym. Słodycze, a poza tym pizzerka (kalorie) i bułka (jakże przepyszna! Piszę bo jestem głodna) z toną masła (również kalorie).
Zdążyłam się przyzwyczaić do głodu. Jakoś tak. Wczoraj jak nie jadłam cały dzień to prawie nic nie czułam. Tylko pojedyńcza wiadomość, że jestem głodna. Żadnego ssania w żołądku!
Boję się jutra bo zawsze są giigant obiady. Cóż..zero śniadania i kolacji, a jakoś to będzie. Moim plusem jest to, że kilka lat temu odstawiłam chipsy bo byłam CHOLERNIE gruba. Tak sama z siebie. Przestałam je kupować i tyle. Już nie pamiętam jak smakują i nie chce tego wiedzieć bo wrócę do nałogu. Tak byłam od nich uzależniona. Był taki moment, że niemal codziennie sama szłam do sklepiku na osiedlu i kupowałam dużą paczkę chipsów. Pamiętam jak w dzieciństwie (do 5 kl) kupowałyśmy z przyjaciólkami chipsy, jakiś napój typu cola i tona, ale naprawdę tona lizaków i gum. Moje obydwie przyjaciółki były po prostu grubymi świniami. I dalej są. Hyhy, a ja nie. Zresztą już się z nimi nie zadaję choć przyjaźniłyśmy się ok. 6 lat. Smutna sprawa, ale tak miało być. Z jedną z nich specjalnie zapisałam się do jednej klasy do gim, a teraz nie odzywamy się do siebie żadnym słowem, ale to moja wina. Wolałam siedzieć przed popieprzonym komputerem. Ona (była przyjaciółka) jest moją jedną z motywacji. Pokażę jej, że potrafię. Niech będzie zazdrosna. Wiem, że to boli, ale chcę dla niej dobrze. Niech zadba o swoją figurę.. Cały czas widzę jak zerka na mnie...może tęskni bo ja tak. Może to tylko moja wyobraźnia. Może patrzy przez okno, albo na kogoś za mną.
Moje motywacje:
- Koleżanki i wszyscy inni ludzie.
- Blog, żeby pokazać, że umiem i zachęcić was do walki.
- Muzyka i zdjęcia.
- Mój brat bo ćwiczy i jest szczupły i pewnie chciałby mieć chudą siostrę. On wie, że miałam styczność z pro aną i chce żeby uwierzył, że moje odchudzanie to nie tylko zbędne gadanie (ale rymowanie).
- Własna satysfakcja z chudnięcia.
Moje wymiary na totalnym głodzie:
Waga: 55.1 kg.
Brzuch (wys. pępka): 82 cm.
Udo: 58 cm.
Pupa: 94 cm.
Talia: 75 cm.
Ramię: 32 cm.
Dzień 2 (nie mogę się doczekać dnia w stylu 895 xd):
Obiad:
-Kurczak z serem żółtym - 287 kcal
- Ryż z warzywami - 120 kcal
Przekąski:
- Knoppers - 137 kcal
- Knoppers - 137 kcal
Razem: 681 kcal
Być chuda jak modelka, być chuda jak w gazecie, być chuda jak ta lala, być chuda jak aktorka.
Chcę mieć idealne ciało. Widzieliście moje godne pożałowania próby (o ile można to próbą nazwać) schudnięcia. Dobra. Teraz kuźwa na poważnie. Zaczynam od dziś. Właściwie to zaczęłam już rano, ale co tam. Bynajmniej będę mniej jadła i jakikolwiek ruch fizyczny bo ja całe dnie siedzę w domu. Wychodzę na światło dnia tylko jak mam iść do szkoły, albo jak z tej szkoły wracam. Jestem samotniczką. Rodzice już mnie do psychiatry chcieli mnie wysłać bo bycie samotniczką jest anormalne. Istnieje takie słowo jak INTROWERTYK! O tym w innym poście.
Założyłam/wymyśliłam, że moje zapotrzebowanie energetyczne to 1200 kcal. Więc w ciągu tygodnia powinnam ich zjeść..wait..kalkulator.. 8400. Chodzi o to, że powinnam ich mniej jeść. Słyszałam, że jak np. zjesz 500 kcal dziennie mniej to w ciągu tygodnia zrzucisz ok. 0,5 kg. Opłaca się co? Ale jak walczyć z pokusami?? Dobre pytanie. Dzisiaj wieczorem mama zrobiła nam pyszny obiad na jutro i nałożyła mi go dzisiaj trochę na kolacje. De volie z serem i ryż z kurkumą i warzywami. Jeju! Dzisiaj nic nie jadłam, więc nie mogę tego zaprzepaścić no. Zawinęłam to w chusteczki i wsadziłam do pudełka po butach, Jutro wywalę. Boję się co będzie juto, ale myślę, że tragedii nie będzie. Chyba mogę sobie pozwolić jak dzisiaj NIC nie jadłam. Nie mogę tylko zjeść za dużo naraz bo organizm zrobi zapasy, czyli odłoży tkankę tłuszczową. Boję się bo już dzisiaj mam duży apetyt na to. Męczy mnie cały czas! Pocieszam się tym, że za chwilę idę spać. Jutro nie jem śniadania, zjem obiad i nie jem kolacji. To tylko dlatego, że mam ochotę na ten pochrzaniony obiad. Spróbuję sztuczki z umyciem zębów. Ponoć pomaga na apetyt.
Juto wstawię wam dokładne pomiary mojej tuszy i wagę.
Dzień 1
-
-
-
-
-
Razem: 0 kcal
Huraaa!